Niepłodność Planowanie ciąży

Skąd wiedziałaś, że chcesz dziecko czyli rozmowa o budzeniu się instynktu macierzyńskiego

Dziś porozmawiamy o tym skąd wiadomo, że czas na dziecko. Inspiracja do wpisu jest pytanie mojej przyjaciółki: „Ciekawi mnie skąd wiesz, że chcesz dziecko? Ja jeszcze nie.”

Pamiętacie ostatnio burzliwą kampanię „Nie odkładaj macierzyństwa na potem”. Jeśli wziąć pod uwagę nasz wiek, to z pewnością autorzy kampanii kierowali swoje hasło do kobiet takich jak my.

Myślę, że wiele kobiet doświadcza przez chwile instynktu macierzyńskiego choćby chwilową myślą „ten maluszek był słodki mogłabym zostać mama.” Po czym pędzą dalej przed siebie. Dzieci nie są w ich otoczeniu, więc można o nich zapomnieć. U mnie jest nieco inaczej, gdyż pracuje na co dzień z okruszkami, które przyszły na świat. Jedne są słodkie śpiochy, inne ciekawe świata a inni jakby niezadowoleni, że zostali wyrwani w inny wymiar 😉

Poznałam Anie, która tak jak ja jest położną. Nasze drogi skrzyżował Instagram albo blog. Nie pamietam. Pamiętam za to jej wpis: „Jej wysokość niepłodność”. Dlatego pomyślałam, że warto z Anią z Anielno porozmawiać o rodzeniu się gotowości na macierzyństwo. Ponieważ w pewnym momencie swojego życia zdecydowała się na dziecko, okazało się to bardziej skomplikowane niż zakładała, a dziś jest mamą pięknej kilkumiesięcznej dziewczynki.

Witaj Aniu inspiracją do naszej rozmowy jest pytanie mojej przyjaciółki parafrazując brzmiało skąd wiedziałaś, że chcesz dziecko?

Zawsze wiedziałam, że chcę mieć rodzinę, nie widziałam tylko kiedy i z kim. Poznałam mojego męża i instynkt wykiełkował jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Dzień przed nie myślałam o dzieciach a kolejny dzień przyniósł ogromne pragnienie bycia mamą. To było dziwne, ale na kiełkowanie instynktu w moim przypadku miało wpływ wiele spraw.

Pamiętasz dokładnie moment kiedy zapragnęłaś dziecka? Jakie towarzyszył temu uczucia?
Bóg drwi z tych co mają plan i ja właśnie byłam taką osobom, której roześmiał się prosto w twarz. Miałam plan, że już chcę mieć dziecko, teraz, właśnie w tym miesiącu. I dostałam porządnego pstryczka w nos i lekcje pokory.

Pragnienie dziecka to miłe, nieznane uczcie, ale tylko na początku. Później to pragnienie przeradza się w nadzieję, strach i obsesję, kiedy nic nie wychodzi w tym temacie.

Myślisz, że kampania “Nie odkładaj macierzyństwa na potem” przyniesie pożądany rezultat?
Myślę, że kampania miała zwrócić uwagę tylko na pewien problem. Ten problem to faktycznie macierzyństwo odkładane na później, które wygrywa ze studiami, pracą, kredytem, mieszkaniem. Nie wiem czemu został dobrany taki przykład, który pokazywał tę nieliczną grupę kobiet, które wybierają oszałamiającą karierę. Niemniej znam kilka mi bliskich osób, które są grupą docelową tego projektu, ale jest ich dosłownie garstka. Studia, praca, kredyt, mieszkanie, to jest właśnie ta kariera i poczucie komfortu w naszym kraju. Sama wiesz, że wiek kobiet, które zachodzą w pierwszą ciąże wzrasta a na pytanie dlaczego najczęściej odpowiadają tym standardem.

Myślisz, że studia położnicze “pomogły” Ci w rozpaleniu instynktu macierzyńskiego?
Nie, studia nie miały na to wpływu. To raczej pewien pułap jaki osiągnęłam w życiu. Twardo stąpam po ziemi, nazywam siebie pragmatykiem i w pewien sposób musiałam osiągnąć etap stabilizacji. Udało mi się to dosyć wcześnie na zadowalającym mnie poziomie. Cieszę się, że nie czekałam długo z tą decyzją, bo wierzę, że młody wiek zbliżył mnie do pokonania niepłodności.

Jako położna znasz wszystkie metody rozpoznawania płodności, a gdy okazało się, że coś z nią może szwankować. Wiedza zaczerpnięta ze studiów pomogła Ci obrać kierunek wyjścia z sytuacji/leczenia?
Wiedza była moim przekleństwem i wybawieniem. Wiedziałam dobrze zależności pomiędzy hormonami. Znałam cykl, fazy, co po czym następuje. Jednak przy moim pcos (Zespół policystycznych jajników) zadanie było trochę utrudnione, bo u mnie nie było niczego, co mogłoby wskazywać, że można przypisać do mnie słowo „płodność”. Kiedy rozpoczęliśmy starania nie wiedziałam, że mam pcos. Nie przypuszczałam, że to śliczne ubranko dla dziecka, które kupiłam wtedy założę dopiero za cztery lata! Co do obaw, to mam wrażenie, że pojawiły się w momencie w których chciałam zajść w ciążę. Tak naprawdę po pierwszym miesiącu, zapaliła mi się w głowie czerwona lampa, bo wydawało mi się, że coś jest nie tak. Jeżeli chodzi o leczenie, to wiedza medyczna pomaga zrozumieć specyfikę, stosunek lekarzy do pacjenta i obrać kierunek działania.

Jeśli nie jest to tajemnica zdradź nam ile się staraliście?
Z samym myśleniem i pragnienia dziecka było to grubo ponad dwa lata. Uważam, że ten czas został skrócony do minimum. Jednego czego żałuję, że zwlekałam tyle z leczeniem w klinice i czekałam „aż samo się zrobi”. Rozpoczęcie leczenia oznaczała reorganizację całego naszego życia, ale podołaliśmy.

Kiedy zapaliła Ci się czerwona lampka ze coś jest nie tak?
Tak jak wspominałam, było to na samym początku. Zaczęłam monitorować cykl naturalnymi metodami. Polecam to osobą, które chcą poznać swój organizm bliżej. A u mnie było tak, że w pierwszym miesiącu nie odnotowałam owulacji. Pomyślałam, że może się pomyliłam, miałam taką nadzieję. W drugim cyklu również jej nie odnotowała, a w trzecim sytuacja się powtórzyła. Zaczęłam się sama diagnozować. Co uważam również za stratę czasu. Lekarze, którzy stawali na mojej drodze nie widzieli problemu. Dawali standardowe leki, nie robili monitoringu cyklu. Nie podobało mi to się, aż w końcu spotkałam lekarza, który robił wszystko co można było zrobić w moim przypadkiem i szukałam go do upadłego.

Co radziłabyś osobom, które wahają się rozpocząć starania o dziecko?
Niestety, tutaj uważam, że moje zdanie jest najmniej ważne. To jest tak indywidualna sprawa, każdego człowieka, że żadna kampania i ja nie przekonam go to tego.

Kiedy pary starają się dłuższy czas bez skutecznie, to kiedy i do którego Twoim zdaniem powinny udać się do lekarza?
Ja uważam, że nie warto czekać zalecanego roku, kiedy kobieta podejrzewa, że coś jest nie tak. Okres magicznego roku, był bardzo ciężki pod względem psychicznym. Wchodząc w to prawdziwe konkretne leczenie z góry ustaliłam, że się nie uda, bo moje pokłady cierpliwości już się powoli kończyły. Jeżeli mogę polecić, to nie ma co zawracać głowy osobami, które od czasu do czasu spotykają się z tym tematem. Ja polecam zawsze lekarza „co zęby zjadł na leczeniu niepłodności”. I jeszcze jedno, lekarz pomaga nas przybliżyć do zostania rodzicami, ale nie jest cudotwórcą. Ja polecam pytać, zagłębiać się w temat niepłodności, pytać i zaufać. Uzbroić się w cierpliwość.

Napisałaś post ile kosztuje niepłodność czemu nie zdecydowałaś się na refundowane leczenie?
W klinice w której ja się leczyłam nie było możliwości refundacji leczenia oprócz Rządowego Programu In Vitro. Jeżeli pytasz o leczenie państwowe, to nie znałam, nie chciałam, nie miałam siły próbować i szukać kogoś kto się tym zajmuje. Wiem, że wiele osób leczy się z dobrym efektem państwowo, ja jednak nie miałam na to siły i wolałam skorzystać z kogoś kto zajmuje się tylko tym problemem.

Myślisz, że co spowodowało ze decyzja o dziecku nie została odwleczona?
Nie odłożyłam macierzyństwa na później, bo szybko się usamodzielniłam. Miałam swoją firmę, mąż tak samo, mieszkanie, samochód. Ja to nazywałam standardowym pakietem do zakładania rodziny, ale gdyby była taka możliwość i miałabym wybór, to oddałabym wszystko za możliwość posiadania dziecka.

Czy studia położnicze pomogły Ci w podjęciu decyzji o dziecku i sposobie leczenia?
Studia położnicze pomogły mi tylko i wyłącznie w zrozumieniu tego, że coś dzieje nie tak z moim organizmem. Łatwo mi było wyłapać przesłanki na ten temat. Wiedziałam na czym polega leczenie, znałam leki, cykl miesiączkowy. Dzięki temu rozumiała całą procedurę leczenia i nie musiałam czytać wielu głupot wypisywanych przez innych w internecie. Ja uczulam na taką wiedzę internetową każdego.

Jak radziłaś sobie ze stresem związanym z leczeniem niepłodności?
Stres był ogromny. Nie zrozumie tego nigdy ten kto się z tym nie borykał z niepłodnością. Niepłodność atakuje nie tylko ciało. W niepłodności cierpi dusza człowieka. To było w tym wszystkim najgorsze, ta niewiadoma, kolejny miesiąc i kolejna bomba pod koniec. Próbowałam zająć myśli, nowe zajęcia, ucieczka w pracę, wyjazdy, wycieczki- nic nie pomagało. Starałam nauczyć się żyć z niepłodnością i tym że ona jest przy okazji mojego życia a nie całym życiem. Jest to bardzo ciężkie.

Jak odreagowywałaś stres? (Korzystałaś z pomocy psychologa?)
Moim psychologiem był mój mąż. Jego wsparcie było bardzo budujące chociaż on podchodził do tego tematu zadaniowo. Jego wiara w sukces była bardzo potrzebna. Ktoś z nas musiał wierzyć, ze się uda.
Co do wizyty u psychologa z doświadczenia wiem, że takie spotkanie może naprawdę zdziałać cuda. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że to co czują , to jest powielany schemat i że jest to normalne.

Z perspektywy czasu powiedz jak to jest być mama?
Na pewno jest to wielkie zaskoczenie. Z boku wszystko wygląda zupełnie inaczej. Wszystko jest takie proste i banalne. Pamiętam te swoje porady na temat wychowania bez emocji udzielane innym mamom, kiedy ja jeszcze nie posiadałam dzieci. Macierzyństwo, to wielkie szczęście, radość i odpowiedzialność za małego człowieka. Gdzieś kończy się swoje samolubne życie, które trzeba podzielić na dwoje i ten kawałek oddajesz komuś, kto daje Ci w zamian o wiele więcej.

Czy do tej roli można się przygotować w 100%?
Rola mamy jest zaskakująca, to zupełne nieznane wcześniej uczucie miłości i troski. Ja uważam, że nie można się przygotować, można oswoić się z myślą o tym, że będzie się mamą.

Podczas starania się o dziecko znalazłaś odskocznie dla siebie i dla partnera by nie myśleć o potomku?
Próbowałam wszystkiego: pracy, hobby, wycieczek. Pod koniec udało mi się faktycznie znaleźć coś co zajmie mi głowę maksymalnie. Wymyśliłam, że zdam na medycynę i będę jednocześnie pracować i to był TEN miesiąc. Znalazłam to coś dla siebie i pod koniec miesiąca okazało się, że stał się cud.

Wiele osób którzy znają osoby długo starające się chce pomoc opowiadając perypetie innych którym sie udało. W swoim wpisie piszesz ale to nie pomaga, jestem tego samego zdania. Więc co może zrobić osoba, która chce wesprzeć i robi to nie poradnie?
Wiele osób zadaje mi w mailach to pytanie i zawsze odpowiadam co mnie irytowało i czego oczekiwałam od innych. Denerwowało mnie bardzo, kiedy ktoś nie rozumiał problemu, jak mógł to zrozumieć, skoro miał dzieci. Pominę te wszystkie głupkowate uwagi „dzieci to brak snu”, „dzieci to pieniądze”, „brak wakacji”. Ważne jest, żeby nie zwariować i nie odbierać wszystkiego jak atak, bo osoby borykające się niepłodnością, każdą wzmiankę o dzieciach tak odbierają. Ja chciałam, żeby ktoś słuchał tego, kiedy chciałam o tym mówić, bez komentowania i dawania rad typu „moja koleżanka też tak miała”, „nie myśl”, „wyluzuj”. To nic nie daje, no ale trzeba coś mówić. Prawda jest taka, że nie ma złotej rady jak pomóc, bo jedynym lekarstwem jest to do czego dążymy.

Mi przyszło na myśl… Pomóc zaakceptować ten czas, ten moment.
Jest to okropnie ciężkie, ale wykonalne. Mi się udało odpuścić po dwóch latach egzystencji. Kiedy pomyślałam „koniec” byłam tym tak zmęczona, że postanowiłam to zaakceptować. Żeby dojść do tego etapu musiałam, przejść leczenie i zrobić wszystko co było w mojej mocy. Odpuściłam w ostatnim miesiącu w klinice. Czasem się śmieje, że ktoś uznał, że nam starczy.

Przywoływanie historii z happy endem. Dla mnie nie do końca trafna strategia. Paradoks jest taki, że sama zaprosiłam do rozmowy Ciebie czyli osobę z historią, która kończy się happy endem czyli mimo wszystko lubimy takie historie 🙂
Ja jestem osobą do której happy endy nie trafiały. Dla mnie nie było nic gorszego niż słuchanie, że komuś się udało. A coś w rodzaju „Aaaa pcos, phi, mi się udało za 1.2,3,10 razem” – potęgowały u mnie smutek. Każde przypadek jest inny, każdy człowiek jest inni i sama staram się nie udzielać takich rad. Nie można nikomu nic obiecywać.

Kobiety otwórzcie się na gotowość zostania matkami? Aniu czy to dobre hasło? 🙂
Ja myślę, że nic nie jest w stanie do tego nikogo zmusić. Macierzyństwo jest niesamowitym etapem życia do którego każdy musi na swój sposób dojrzeć.

Aniu dziękuję za rozmowę i zapraszam na jej bloga: www.anielno.pl

A Ty skąd wiesz/wiedziałaś, że chcesz dziecko?

P.S. Dopisane później: Jeśli są wątpliwości czy wszystko jest w porządku z płodnością. Magiczny rok minął. Warto poprosić o skierowanie od lekarza ginekologa bądź pierwszego kontaktu do Poradni leczenia Niepłodności. Wtedy państwowo zostaną przeprowadzone wszelkie badania diagnostyczne i zaproponowane dalsze kroki.

Wybrane dla Ciebie

9 komentarzy

  • Reply
    Kasia
    20-07-2015 at 21:54

    Witam
    jeżeli chodzi o macierzyństwo, ja zapragnełam zostać mama tuż zamin poznałam ojca swojego dziecka 🙂 Zabrzmi to dośc śmiesznie ale „szukałam odpowiedniego materiału genetycznego” 🙂 kiedy już się zakochałam początkowo miałam obawy przed zajściem w ciąże ale po 6 miesiącach zdecydowałam się. Jednak nie podchodziłam do tego że dziecko ma być na już, narzeczony wyjeżdżał za granice ja w między czasie nie zachodziłam w ciąze mijały pierwsze miesiące, pół roku, rok i nadal nic… aż w końcu i ja wyjechałam nie myśląc juz tak mocno o tym ponieważ u mnie wpływ miał stres po tym jak zmarł mi w miedzy czasie tata. Pojechałam odpocząc do pracy ale psychicznie… I tak po ponad półtora roku w ogóle o to nie zabiegając pojawiła się moja córeczke, która była wielkim zaskoczeniem bo w tym okresie sie nie spodziewałam i jednocześnie wielkim szczęsciem 🙂

  • Reply
    przyszła mama
    21-07-2015 at 06:46

    Uwielbiam Anielno i jej teksty <3 "Bóg drwi z tych co mają plan i ja własnie byłam taką osobą" 😀 Ja nie miałam problemów z moim ciałem (odkąd zaczęłam współżyć prowadziłam kalendarzyk więc coś tam o swoim ciele wiedziałam, zależności wynikające z faz cyklu itd. choć łatwe to na początku nie było i dużo osób się śmiało że takimi staroświeckimi metodami się zajmuję) jedynym problemem było to, że mąż chciał dziecko (jeszcze zanim się pobraliśmy) a ja wolałam właśnie dalej studiować i pracować w planach miałam własną firmę i doktorat w innym mieście. Co się zmieniło? Wypadek samochodowy. Tylko ta chwila. Dwa miesiące potem nasze maleństwo miało już 5,4 cm 🙂

  • Reply
    Katarzyna
    21-07-2015 at 10:11

    Pomysł na wywiad z Anią super. Ale doradzam popracować nad stroną redakcyjną tekstu, bo trudno się go czyta w takim stanie jak teraz jest.

    • Reply
      Położna Kasia
      21-07-2015 at 15:08

      Katarzyna poprawiony tekst. Niespodziankę zrobił mi słownik, który niektóre wyrazy podmienił. Za co przepraszam i dziękuję za czujność.

  • Reply
    Zuzanna
    21-07-2015 at 10:58

    Wywiad przyjemny, ciekawy, ale okropna ortografia i błędy językowe psują efekt. Polecam ich poprawienie

  • Reply
    Laurka
    21-07-2015 at 11:48

    Ciekawy wywiad, tylko razi w oczy ogromna ilość literówek – może warto by było przeczytać przed publikacją? Wąchają zamiast wachają, party zamiast pary, osobą zamiast osobom …

    • Reply
      Położna Kasia
      21-07-2015 at 15:06

      Laurka dziękuję za wyłapanie literówek i błędów. Poprawione.

  • Reply
    Agnienia
    21-07-2015 at 21:06

    Witam ja bardzo pragnelam dziecka i przyszedl pewien dzien i mowie do meza tak robimy sobie dzidziusia za miesiac zrobilam test pozytywny ciaza przebiegala super i juz moj dzidzius skonczyl roczek . Zycze kazdej kobiecie zeby miala tak jak ja chce i mam bez zadnych problemow obaw tylko sama radosc z zycia patrzec jak dziecko rosnie z miesiaca na miesiac pozdrawiam…

  • Napisz komentarz

    Zapraszam
    na darmowy kurs!

    Jestem położną i kurs stworzyłam z myślą o Tobie, przyszła mamo, żeby być Twoim przewodnikiem po narodzinach, karmieniu piersią i macierzyństwie.

    Kasia Płaza-Piekarzewska — Położna

    P.S. W każdej chwili możesz wypisać się z kursu.