Ciąża

Kiedy nie możliwe staje się możliwe?

Chciałam Wam przybliżyć niesamowitą historię, która pokazuje, że nie ma rzeczy nie możliwych. To my sami tak naprawdę siebie ograniczamy… Czasami spotykam kobiety, które mówią na wstępie nie urodzę, nie dam rady. A przecież jest w ciąży dopiero po raz pierwszy, więc skąd wie, że nie da rady? Tak, na prawdę dużo zależy od naszego nastawienia.

A co jeżeli mama, która spodziewa się dziecka nie ma rąk…

O to niesamowita historia:

„Po raz pierwszy brakuje mi rąk”

Nazywam się Anka Krupa. Mam 26 lat. Urodziłam się w Piekielniku koło Czarnego Dunajca. Na mapie tu jest Polska, ale na wyświetlaczu mojej komórki codziennie pojawia się komunikat: ‚Witaj na Słowacji’. Odbieram ją prawą nogą. Tak samo piszę SMS-y. Lewą nogą piję kawę, jem i wyszywam. Urodziłam się bez rąk. Bóg mi oszczędził rozmyślań w stylu – dlaczego. Bez rąk można studiować zarządzanie biznesem, uczyć w szkole angielskiego, zbierać truskawki i głaskać psa. Można się też kochać i zostać matką. Ja zostałam.

12 lutego

Różowa kreska na teście ciążowym. To niemożliwe! Możliwe. 6 grudnia – Mikołaja. Popołudnie z Jackiem – obrazki śmigają mi przed oczami jak w teledysku. Wstałam o szóstej. Za oknem padał śnieg. Na śniadanie była herbata z cytryną, dwie kanapki i jogurt wiśniowy. Koło dziesiątej przyszła Sylwia (córka siostry) na kawę. Potem było robienie włosów i SMS. ‚Będę za chwilę’. Nie wierzę. Trzeba powtórzyć ten test.

15 lutego

Jadę do Dunajca. Muszę zrobić zakupy, no i kupić drugi test. Mama się dziś śmiała, że jakaś odmieniona jestem ostatnio, że wyładniałam czy coś. Ciągle mam rumieńce. Pani z apteki patrzy na mnie jak na kosmitkę. Proszę o test. Pewnie myśli: „Aha, dziewczyna bez rąk będzie miała dziecko”. To dopiero sensacja! Test drugi: jestem w ciąży! Wszystkie przecież nie mogą być zepsute.

8 marca

Poniedziałek. Jadę do Nowego Targu do lekarza. Trzy dziewczyny przede mną. Znowu te rumieńce! Nerwowo huśtam ‚łapami’. Ostatni raz tak czekałam, jak pierwszy raz w życiu poszłam do dentysty. Miałam kilka lat, a mama mówiła, żebym się już nie bała, bo jestem duża. – Anna Krupa! – słyszę z gabinetu. Mówię doktorowi co i jak, a on tylko patrzy i kiwa głową. Czuję, że chce zapytać, jak to się stało. Na końcu języka mam słowo – „naturalnie”. Ale nie pyta, tylko każe mi się położyć, odwija bluzkę i robi USG. Słyszę bicie serca. Głośne. Mocne. Łapię powietrze, żeby nie płakać.

– Jest pani w ciąży, pani Aniu – słyszę głos oddalony o tysiące kilometrów. Idę ulicą jak zaczarowana. Jakaś pani po drugiej stronie ulicy badawczo mi się przygląda, puszczam do niej oko i gonię na busa. Lecę do sklepu. Kupuję szampana. Potem do mamy (tata zmarł pięć lat temu).Te 600 metrów, które znam na pamięć, dziś jest jak droga na Alaskę: kawałek szosy, kładka, łąka sąsiada, znowu droga, drewniany domek rodzinny (z domu cioci, w którym mieszkam od czasu jej wyjazdu do Stanów, jest do mamy jakieś 400 metrów). W głowie układam sobie, jak to powiem. Może zwyczajnie: ‚Mamo, będę miała dziecko’.

Na obiad jest pomidorowa z makaronem i knedle. Mama mówi, że strasznie ją bolą nogi. Wybiera się do lekarza. Teraz przecież nie po wiem. Idę do pokoju i siadam przy komputerze. Oglądam swój skok ze spadochronem. Wolność. Szczęście.

– Co to za okazja? – pyta mama. W ręku ma szampana z mojego plecaka. Tuż za nią wyrasta mój młodszy brat Paweł. – Będę miała dziecko – mówię. Cisza. Paweł idzie zapalić papierosa.

9 marca

Muszę w końcu powiedzieć Jackowi. Piszę SMS-a: ‚Będziemy mieli dziecko’.

10 marca

SMS od Jacka: ‚Przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale nie wiedziałem, co powiedzieć. Postaram się być dobrym ojcem’. OK.

11 marca

Od rana gapię się na zdjęcie z USG. Mały ssie kciuka (tak to przynajmniej wygląda), ma 44 milimetry, waży kilkanaście gramów.

26 marca

Od kilku dni wstaję, zanim zadzwoni budzik. Na zegarku – 5.50. Hejko, Maleństwo! Mój ty mikołajkowy prezencie. Szybkie śniadanie i biegniemy na busa. O 8.55 zaczynam pierwszą lekcję. Każda kolejna trwa wieki.

27 marca

Coraz bardziej się rozleniwiam. W plecaku czeka fura kartkówek pierwszaków. Biorę czerwony pisak, rozkładam się na dywanie i sprawdzam. W co drugiej kartkówce widzę słowo ‚mother’.

Artykuł pochodzi z Wysokich obcasów, autorem jest Małgorzata Wach.

Przeczytaj dalej na: http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53664,4700050.html?as=2&ias=3&startsz=x

Zdjęcia Pani Ani z córeczką Emi 🙂 http://wyborcza.pl/51,76842,5261643.html?i=1

Wybrane dla Ciebie

Brak komentarzy

Napisz komentarz

Zapraszam
na darmowy kurs!

Jestem położną i kurs stworzyłam z myślą o Tobie, przyszła mamo, żeby być Twoim przewodnikiem po narodzinach, karmieniu piersią i macierzyństwie.

Kasia Płaza-Piekarzewska — Położna

P.S. W każdej chwili możesz wypisać się z kursu.