Poród jest momentem przełomowym w życiu kobiety. Bywa, że gdy szyjka macicy rozwiera się na upragnione 10 cm, kobiecie brak sił, a zaraz ma urodzić się dziecko. Są też kobiety, które podchodzą do porodu zadaniowo i cały poród przebiega płynnie.Czasami poród przypomina wzburzone kobieta odczuwa siły falami. Raz jest fala braku sił, a po niej nadchodzi nadchodzi fala siły. Tak, więc są kobiety, które krzyczą „nie dam rady”, by po chwili pokazać, że mają siłę urodzić maluszka.
W magazynie Gaga mamy przyjemność przeczytać felieton Sylwii Chutnik, która porusza temat poród. Jego magię, niezwykły charakter i siłę kobiet.
Przetoczę fragment:
„(…)sam widok porodu to dla mnie sto razy większa adrenalina niż sensacyjne wygibasy z amerykańskich filmów. Ten moment graniczny, kiedy dziecko wychodzi na zewnątrz, te ostatnie stęki, te krzyki i – bach – ślizg z pulsującą pępowiną. Płacz, ulga, pierwsze spojrzenie w oczy pokrytego śluzem Onego. I zaczynasz się zastanawiać, chwileczkę, to w brzuchu wyhodowałam małego człowieka, ale jak to się robi? Czy to jakieś doświadczenia chemiczne, odlewnia bobasów made in China? Czy to naprawdę ja przyczyniłam się do ulepienia tych rąk, łysej główki, ciemnych oczu i bezzębnych ust? To wszystko jest bardzo pocieszające, szczególnie dla wszelkiego rodzaju oferm życiowych i safanduł. Całe życie ktoś nam gadał nad głową, że nic nie potrafimy. Z matmy „niedostateczny”, z pracy zawodowej „poniżej oczekiwań”, z relacji międzyludzkich status „to skomplikowane”. Aż tu nagle takie cudo na porodówce! To ze mnie narody, to ze mnie życie, ze mnie pokolenia i cała przyszłość. Możecie mi naskoczyć, urodziłam. Wśród tego całego zamieszania z ciążą, z nienarodzonym, trochę podrodzonym i zupełnie gotowym płodoczłowiekiem jest gdzieś pomijana kobietomatka. Wyciska się z niej dziecko, a potem zostawia samą i sobie teraz radź bez instrukcji obsługi i sobie teraz popłacz w kącie, tylko nie za głośno, bo nie będzie słychać płaczu dziecka. Jednak to właśnie poród jako antropologia widowiska na krótką chwilę oddaje podmiotowość kobiecie.(…)”
Z jakimi uczuciami kojarzy się Wam poród?
16 komentarzy
BABY_55
24-01-2012 at 23:43pięknie napisane… ten moment kiedy nagle wychodzi z nas ten maleńki człowieczek i nagle ogarnia nas błogość i łzy lecą same kiedy patrzymy na tą słodka kruszynkę na naszym brzuchu… Tatuś przecina pępowinę i ze łzami w oczach robi zdjęcie kruszynce 🙂
Lena
25-01-2012 at 08:56Przed porodem przygotowywaliśmy się z Mężem, że nie będzie łatwo (zarówno mnie jak i albo raczej przede wszystkim Jemu!!! – widok cierpienia bliskiej osoby i brak możliwości pomocy). Były obawy, strach… jednak jak przyszło „co do czego” pojawił się ból i cierpienie, ale przede wszystkim nieograniczona radość i miłość do naszego Maluszka 🙂 Ja z uśmiechem na twarzy a Mąż ze łzami w oczach witaliśmy nasz Skarb.
Za niedługo „powtórka” 🙂
Cecile85
25-01-2012 at 09:52Ja bóli dostałam o 1:30 w nocy, a Małgosia urodziła się o 10:25, więc długo się nie męczyłam,chociaż nie obyło się bez przygód.
Pojechaliśmy z mężem o godz. 5 rano do szpitala, niestety nie było rozwarcia, ktg nic nie wykazało, więc mnie odesłali. Ja czułam się jak histeryczka, bo męża zwaliłam z łóżka w środku nocy, mnie bolało coraz bardziej, no ale jak nic się wg lekarza nie dzieje, to wróciliśmy. Nie na długo, po ok 20 min. pobytu w domu odeszły mi wody, jak dojechałam do szpitala ponownie, miałam już 3 cm rozwarcia. Przyjęli mnie, zawieźli na porodówkę, podłączyli do KTG, skurcze były coraz silniejsze, było już pełne rozwarcie. Bolało jak nie wiem co, ale uśmiech mojej córeczki, rekompensuje teraz wszystko :).
edys
25-01-2012 at 12:32to jest cos najbardziej szalonego w zyciui naprawde nie do uwierzenia, ze dalysmy rade tego dokonac,ze to malenstwo to moj dzidzius.ja patrzac na swojego 16 miesiecznego lobuziaka nie pamietam jak to bylo przed :)i nie wyobrazam sobie ze mogloby go nie byc.porod wiaze sie z najpiekniejszym darem na cale zycie.
ELA
25-01-2012 at 12:49W listopadzie urodzilam drugie dziecko po dwunastu latach,wiec moje macierzynstwo i podejscie do ciazy a takze do porodu bylo calkiem inne niz za pierwszym razem.Rowniez podejscie lekarzy i poloznych przez ten czas zmienil sie i teraz mam porownanie.W czasie tego porodu bylam traktowana jak czlowiek a nie jak pacjent,wiec porod byl dla mnie milym przezyciem pomimo bolu.Kiedy polozyli mi corcie na brzuchu i widzialam to bezbronne malenstwo,ktore moze liczyc tylko na nas,wowczas wszystkie cierpienia odchodza na bok a my cieszymy sie przez lzy szczescia,ze nasze malenstwo jest zdrowe i jest juz po tej ciekawszej stronie brzuszka.
ewelina
25-01-2012 at 12:52moje odczucia co do porodow sa srednie. Z nikim nie rozmawialam o tym jak bedzie wygladalo porod, co bedzie dalej itp. Odczucia jakie mi sie kojarza to bol, strach i samotnosc.
sylwia
25-01-2012 at 13:38bolało? troche bolało, choć myślałam ze bedzie jeszcze gorzej, myślałam że będe mdlec z bólu a to był taki fajny ból haha zaraz ktoś powie -wariatka jak ból porodowy może być fajny:) ale był fajny, taki moment kiedy nie wiesz co ze sobą zrobic jak sie ułozyc zeby bolało troche mniej i nagle taki spoookój wszystko ucicha i podchodzi położna z ktg zeby zmierzyć tentno dziecka i takie pach, pach, pach, pach to serduszko twojego dzidziusia. A potem sam poród nadchodzi skurcz, przesz ile sił w płucach i chwila wytchnienia aby za sekunde znowu przec, do dziś słysze słowa połoznej „już widac włoski…” i to ostatnie parcie dziecko wyskoczyło ból minoł a ja oddycham zeby się do nastepnego skurczu przygotowac (nie poczułam wyjścia dziecka choć rodziłam bez znieczulenia) a tu lekarz mi pokazuje moją małą kruszynkę:) Naprawde strasznie się dziwię kobieta które na własne zyczenie robią sobie cesarkę nawet najwspanialszy poeta nie umie opisac momentu porodu to jest najwspanialszy w świecie ból, naprawde.
Paulina
25-01-2012 at 20:18Ja byłam 10 dni po terminie… najpierw jeden szpital , przez 3 dni oksytocyna, bo organizm na nią nie reagował:( po 5 dniach drugi szpital , i to samo oksytocyna, ale dzięki pani doktor odeszły mi wody… i dopiero wtedy dostałam skurczy , było to 26.08.11 o godz 11….. tego samego dnia o 13;55 urodziłam ślicznego,zdrowego synka. Już chcieli mi robic cc, ale dałam radę sama, był to mój pierwszy poród, bolało to fakt.., ale nie rozumiem kobiet,które krzyczą w niebo głosy a puzniej nie mają siły przec…
Monika
25-01-2012 at 22:27Moj poród trwał 36 godzin, myslalam ze umre. A to za wcześnie, a to wody przecież nie odeszly, a to rozwarcia nie nie ma, jedź kobieto do domu bo i tak terminowo nie urodzisz – mówili. Ale mój bobas wiedział ze to \"Już\":) bolało jak nie wiem co,ąz łóżko rozwaliłam od szarpania – aż w końcu \"wyskoczył\" taki mokry człowieczek a razem z nim ulga ktorej nigdy nie zapomne. Mówiłam ze never again, nigdy! A teraz co? Chec posiadania dzidzi jest większa niż tam jakis 36-cio godzinny ból. 🙂 czy to nie jest – zeby nie powiedziec chore – troche dziwne????POZDRO MAMUSKI 🙂
mila
26-01-2012 at 12:09Zastanawiam się czy wspomnienie porodu kiedyś blaknie…jak to się dzieje,że kobiety decydują się przechodzić jeszcze raz poród. W moim wypadku poród był tak męczący, obojętność po urodzeniu dziecka tak silna,że dojście do siebie psychicznie zajęło mi miesiąc. Ale kiedyś miałam w planie dwójkę-trójkę maluchów.
dagulinka
26-01-2012 at 21:57Mój poród był wspaniały! Po 10 miesiącach nadal kojarzy mi się tylko z ogromnym wysiłkiem i niesamowitą radością. Należę do tych „szczęściar”, które w czasie tzw. bóli partych nie czuły żadnego bólu! Sam poród (dodam, że pierwszy i to w wieku 35 lat) od chwili dotarcia do szpitala do narodzin mojego synka, trwał niecałe 2 godz. Jestem pewna, że zawdzięczam to dobremu przygotowaniu w czasie ciąży. Przez 6 m-cy chodziłam 2 razy w tygodniu na basen – zajęcia Aqua Mama we wrocławskim Aqua Parku: gorąco polecam! Tak naprawdę ból obecny był tylko w I fazie porodu, którą notabene spędziłam w samochodzie (jadąc z Wrocławia do Oławy). Szpital w Oławie zapamiętałam jako miejsce ogromnie przyjazne tzw. pierworódce:) Kocham mojego synka, z pewnością bardziej niż siebie, uwielbiam karmić go piersią i nie wyobrażam sobie życia bez mojej wspaniałej rodzinki!
Dziewczęta! Poród naprawdę nie musi być traumatycznym przeżyciem, naprawdę nie musi też boleć! Ja jestem tego najlepszym dowodem! I koniecznie pamiętajcie o dobrej położnej, która będzie Wam towarzyszyć w tej ciężkiej i jednocześnie magicznej chwili!
Paulina
27-01-2012 at 19:59ja rodziłam z siostrą:) lekarz będący przy końcówce porodu myślał,że jest położną, ale sama urodziła dwoje dzieci i wiedziała co i jak po kolei ma się dziac:) polecam kobietę do porodu, która sama już rodziła bo kto nas tak dobrze zrozumie w bólu, i wesprze jak nie kobieta ,która już sama przez to przeszła:)mój mały skończył 5 m-cy, a ja tydzień po porodzie chciałam znowu byc w ciąży:)
Ola
24-07-2012 at 07:47Ja rodziłam 11 dni po terminie z oksytocyną w ogromnych cierpieniach: bóle krzyżowe jakby mnie łamano na pół, drgawki, było mi przeraźliwie zimno i słabo, na dodatek byłam okropnie głodna.. zasypiałam między skurczami, jedyne o czym marzyłam to żeby to wszytsko się już skończyło, dla mnie ból był nie do zniesienia – mam niski próg jego tolerancji.. więc nie byłam w stanie nawet myśleć racjonalnie. W 10tej godzinie porodu dopingował mnie fakt że cotaz szybciej postępuje rozwarcie. Niestety przy 7 cm rozwarciu zaczęło słabnąć tetno mojego synka i urodził się przez cc. Dzisiaj po pół roku od porodu, z ręką na sercu, stwierdzam że nie pamiętam boli porodowych, skurczy, tego całego cierpienia, dyskomfortu po cesarce! NIC 🙂 pamiętam tylko radość gdy zobaczyłam synka, cudowne pierwsze karmienie, nagie ciałko małej istotki tulące się do 🙂
Emilia
04-02-2013 at 15:07zawsze się tego bałam … a tu taka niespodzianka; na porodówce płakalam ze strachu, zanim na dobre się zaczęlo, ale jak już się zaczęło – nie czułam nic, odlecialam w inny świat, żadnego bólu i po trzech godzinach (od oksytocyny oczywiście)synek był na świecie 🙂 adrenalina dała mi tyle siły, że po dwóch godzinach chciałam rodzić jeszcze raz 🙂 i na pewno będę; Jednak nikt nie przygotował mnie na to, co nastąpiło po kilu dniach – takie obniżenie nastroju, że żyć się odechcało. Ale na szczęście to mija – szybciej lub nie. Mi minęło po 3 dniach.
Iza
01-04-2013 at 10:38myślę, że uśmiech na małej twarzyczce, błyszczące okrągłe oczka wynagradzają wszystkie te cierpienia, których po prostu się nie pamięta 🙂
Magda
10-07-2013 at 20:29Zacznę od tego że urodziłam dwoje dzieci i jestem szczęśliwą mamą, ale nie rozumiem dlaczego znieczulenia do porodu nie są ogólnodostępne. Makabra po prostu. Znieczulają przy drobnych zabiegach itp a przy porodzie znieczulenia odmawiają dlatego moje drugie dziecko urodziło się w prywatnej klinice. Żałuje że z pierwszą córką pojechałam do państwowego szpitala. I jak personel medyczny może patrzeć na cierpienie tych biednych kobiet.Nie każda dobrze radzi sobie z bólem chociaż by chciała.