Ostatnio zastanawiałam się: Co ma wpływ na decyzję o tym, gdzie chcesz bądź gdzie rodziłaś?
Z tego powodu przywołam wpis, który niedawno opublikowałam – przedstawiał ciekawy projekt Katie Moore: sesję zdjęciową lalki Barbie rodzącej w domu w towarzystwie Kena i ich kilkuletniej córeczki.
Dlatego ośmielam się postawić tezę i pytanie: Barbie rodzi w domu, a Ty?
Pomyśl przez chwilę, zastanawiałaś się nad tym gdzie, z kim i w jaki sposób chcesz urodzić?
Mamy w głowie pewne schematy. Idziemy do przedszkola, szkoły, wybieramy studia (bardziej i mniej świadomie). W którymś momencie pojawia się pierwsza praca… Szczeble kariery. W między czasie ślub i pojawia się projekt “dziecko”.
Oczywiście jedni bardziej, drudzy mniej idą wedle tego schematu. Schematu bądź kolei życia…
Gdy pojawiają się dwie kreski na teście ciążowym, jest radość i przerażenie. Te odmienne uczucia pojawiają się prawie u każdej kobiety. Nie ważne, czy ciąża była planowana czy nie…
Potem kobieta w ciąży udaje się niemal z automatu do lekarza (choć można wybrać położną, która będzie prowadzić ciążę!) i chodzi na kolejne badania i kolejne.
Wiecie jaki miałam koszmar?! Jestem w ciąży… I najstraszniejsza myśl, że to już ponad 10 tydzień… A jako położna powinnam wiedzieć/czuć, że jestem w ciąży znacznie wcześniej…Czemu się przestraszyłam, że tak późno? Ponieważ, żeby otrzymać becikowe trzeba prowadzić ciążę u lekarza bądź położnej, nie później niż od 10 tygodnia ciąży 😉
Wracając do tematu, kobieta dba o rozwijające się dziecko, wykonuje badania i podgląda maluszka na USG. Miejsce porodu i osobę wybiera z automatu: rodzę tam gdzie pracuje mój lekarz, a do porodu zabieram męża…
Jeśli jest inaczej, pisz! Jeśli chcesz potwierdzić moją teorię też pisz!
Fundacja Rodzić po Ludzku zrobiła masę dobrego, a położnictwo na przestrzeni kilkudziesięciu lat się zmieniło na plus. Co oznacza, że dzisiaj przyszła mama ma wybór, gdzie chce by przyszło na świat jej dziecko.
Może je powitać:
– w domu*,
– w szpitalu**,
– w domu narodzin*.
*Żeby poród odbył się w domu ciąża musi przebiegać fizjologicznie. Alternatywą do porodu domowego jest dom narodzin. Miejsce, w którym panuje domowa atmosfera. Natomiast nie ma procedur takich jak w szpitalu. Jeśli natomiast poród się komplikuje, to stosunkowo blisko jest szpital. W obu przypadkach możliwy jest transfer rodzącej do szpitala.
**Przy czym każdy szpital jest inny i warto o tym pamiętać. Zawsze na zajęciach/spotkaniach zachęcam przyszłych rodziców do zobaczenia wybranego miejsca. Mamy wtedy możliwość porozmawiać z personelem medycznym, zobaczenia sali porodowej i przekonania osobiście, czy dobrze się tutaj czujemy.
Poznaj opinię Roxanne dlaczego wybrała poród w domu.
6 komentarzy
Famii
09-07-2014 at 09:39Może gdyby poród domowy był refundowany przez NFZ więcej osób zdecydowało by się na taką formę. Ja jestem tzw. panikarą więc i tak rodziłabym pewnie w szpitalu 😉
Hulia
09-07-2014 at 16:44Będę rodzić za około miesiąc w szpitalu, do którego jestem przypisana „z rejonu”. Moja ciąża prowadzona jest w Hiszpanii przez położną w przychodni – tutaj to standard chyba, że ktoś ma prywatne ubezpieczenie. Nie zastanawiałam się specjalnie czy wybrać szpital czy poród domowy mimo, że moja ciąża przebiega w pełni fizjologicznie i teoretycznie mam wybór. Słyszałam i czytałam bardzo dobre opinie o „naszym” szpitalu i od razu zdecydowałam, że to tam chcemy powitać naszą córeczkę. W najbliższych tygodniach idziemy z partnerem na spotkanie z personelem, które jest organizowane przez szpital 2 razy w tygodniu i dla kilku par oczekujących dziecka w podobnym terminie – można poznać innych rodziców, których być może spotkamy później na oddziale. Liczę na bardzo pozytywne doświadczenie 🙂
Katie
13-07-2014 at 12:42Troszkę się rozpisałam
Gdybym mogła, wybrałabym poród w domu. Wiem, że byłabym ciężką pacjentką – mam niski próg bólu, skłonność do omdleń na widok krwi i bólu, kompletnie nie cierpię szpitali – a z tego, co tak czytam o porodach, mogłoby to przedłużyć poród i zaszkodzić bobaskowi. Poza tym sama bym o mały włos nie zmarła w wyniku przedłużającego się porodu (owinięcie pępowiny wokół szyi i niedotlenienie), stąd dodatkowe obawy, że mogłabym przejść przez to samo, co moja mama musiała przechodzić ze mną. W domu czuję się bezpieczna – na pewno lepiej by mi się udało współpracować. Jestem spokojniejsza, kiedy jestem z kimś bliskim i na ‚swoim terenie’. Niestety, stan siatkówki moich oczu jest w takim stanie, że okulistka już gdy miałam 13 lat powiedziała, że tu jedynie będzie mogła być w przyszłości cesarka… Poza tym dwa razy miałam uraz kręgosłupa (upadek na plecy na mokrym betonie na basenie i na lodzie), więc nie wiem, czy w trakcie porodu SN nie odezwałyby się „wspomnienia” w postaci bólu, który nie byłby porodowym, co dałoby błędną ocenę sytuacji. Życie samo zadecydowało.
Może i wyjdę na panikarę, ale przynajmniej wiem, na co stać mój organizm. Jeśli trafię na dobrą położną, która to zrozumie, to jakoś to przetrwam, ale jaka jest polska rzeczywistość, to każdy wie…
Jedynie co bym chciała i co mi się marzy (podkreślam, że nie mam jeszcze nikogo na oku i daleka droga przede mną do zajścia w ciążę), to to żeby w większej ilości szpitali był możliwy poród rodzinny dla kobiet oczekujących cesarki, albo żeby tatuś mógł się zaraz po wyjęciu z brzucha dzidziusia zająć maleństwem, czy też przyłożenie maleństwa mamusi jeszcze na sali porodowej. Najlepiej by było, gdyby wszystko razem, żeby w zależności od możliwości partnera, można było się dostosować. Z tego, co przeglądałam stronę „gdzie rodzić”, to niestety różnica jest spora. Nawet kangurować szpitale nie pozwalają, a co dopiero, żeby tatuś był obok. Może się odezwą głosy, że od czego są prywatne kliniki, ale w tych też są różne zasady. Poza tym pisać sobie można, a ostatecznie będzie w godzinie „0” to inna bajka. Znam przypadki, że pokój do porodów rodzinnych jest dostępny „ale aktualnie jest remontowany”, a nic się tam nie dzieje i nie ma śladów remontu.
Katie
13-07-2014 at 12:49Dodam jeszcze jedynie co do mojej sytuacji z przyjściem na ten świat, że lekarze przeciągali w ten sposób, że jeszcze nie pora na parcie. Potem się właśnie okazało, że właśnie pępowina była owinięta wokół szyi i jedyne, co mama usłyszała, jak lekarze mnie zobaczyli w jakim jestem stanie, to powiedzieli „o k*a” i zabrali mnie na reanimację. Gdyby szybciej podjęto odpowiednie kroki, może nie miałabym tak ciężkiego początku, ale to było 25 lat temu…
Gosia
15-09-2015 at 20:29Ja bym chciała rodzić w domu. Ale mam astmę wysiłkową i obawiam się komplikacji z tego powodu. Ze skostniałymi regułami polskich szpitali jeszcze daleko nam do tych np. z Ameryki.
Krystyna
31-10-2017 at 07:46Poród w domu u nas chyba zbyt popularny nie jest, Robiłam mały research wśród znajomych i jakoś tak oni nie byli co do takiej idei przekonani. Powodem był w sumie brak odpowiedniej opieki „na miejscu”, gdyby coś niepożądanego się stało. W szpitalu od razu możemy pojechać na salę i w razie jakiś komplikacji coś ?
poradzić. Wydaje mi się, że poród w domu obecnie zależy bardziej od tego, jakie możliwości ma nasz organizm oraz w jakiej odległości szpital znajduje się od domu. Zdaję sobie też sprawę z tego, że może być wiele opinii teraz w stylu: „no przecież kiedyś sobie świetnie radzono z porodem – w domu, w terenie, gdziekolwiek”. Tak, zgadzam się, ale teraz, gdy mamy możliwości, to dlaczego by z nich nie korzystać?
U mnie z porodem w domu raczej kolorowo by nie było, ponieważ uraz kręgosłupa oraz trauma po różnych znieczuleniach (szczególnie tych, które dotyczyły dolnych partii ciała) są moją fobią, przez którą drugi raz bym przechodzić nie chciała. Dlatego cesarka u mnie to również było jedyne wyjście. Jednakże, gdyby było ze mną wszystko w porządku to myślę, że w dalszym ciągu nie zdecydowałabym się na poród w domu. Poza tym mam pytanie odnośnie ubrania do karmienia. Czy masz jakąś firmę/model do polecenia? Moja synowa rodzi za jakieś 3 miesiące, ale już zabraliśmy się za kompletowanie wyprawki i nie wiemy czy coś konkretnego mamy brać pod uwagę?