W kwietniu ukazał się artykuł Michela Odenta, w którym autorytet francuskiej ginekologii i położnictwa odradza ojcom bycie przy narodzinach dziecka.
Artykuł dostępny jest w języku angielskim na stronie:
http://www.dailymail.co.uk/femail/article-559913/A-obstetrician-men-NEVER-birth-child.html
Jeżeli nie znasz angielskiego możesz użyć tłumacza google http://translate.google.pl/. Wystarczy, że podasz link do artykułu w odpowiednią rubrykę na powyższej stronie. Nie jest to idealne tłumaczenie, ale można dzięki niemu zapoznać się z treścią artykułu.
Do powyższego artykułu pojawił się komentarz Elen Tonetti-Vladimirova.
„Elena przedstawiła swoją odpowiedź w liście:
Moją uwagę przykuł ostatnio opublikowany artykuł Dr. Odenta, który odradza ojcom obecność podczas porodów. Stwierdza on, że przerażenie ojców utrudnia kobietom poród. Jakkolwiek w pełni rozumiem jego punkt widzenia, jednocześnie nie zgadzam się w imieniu setek tysięcy mężczyzn, którzy nie chcieliby zrezygnować z niesamowitej możliwości aktywnego uczestnictwa w porodach swoich dzieci lub chociaż z obecności przy narodzinach, tylko dlatego że człowiek o tak wielkim autorytecie to sugeruje. Bardzo szanuję pracę Dr. Odenta i jestem mu wdzięczna za poruszenie tego tematu.
Jest to szalenie istotne zagadnienie, które trzeba przemyśleć planując poród. Ale z wielkim zaskoczeniem przyjmuję jego nawoływania do zakazania ojcom wstępu na porodówki. Generalizowanie w kwestiach porodów i śmierci nie przynosi dobrych efektów. Stwierdzenie „Mężczyźni nie powinni być obecni przy porodzie” jest tak samo błędne jak „Mężczyźni powinni być obecni”. Rozumiem skąd się bierze takie przekonanie, ponieważ dla większości mężczyzn poród jest przerażający. Podobnie jak dla większości kobiet. Jest to przyczyną gwałtownego przyrostu liczby porodów dokonywanych przez cięcie cesarskie oraz porodów z użyciem środków farmakologicznych. Lęk przed porodem jest efektem własnej traumy narodzin i gdy jest ona skutecznie przepracowana, nie ma powodów do paniki.
Tak, większość mężczyzn obawia się porodów. Ale stwierdzanie, że przez to powinno się im zakazać obecności przy porodach przywodzi mi na myśl podejście do leczenia chorób poprzez podawanie leków przeciwgorączkowych. Nie wpływa to na zniesienie przyczyn gorączki, jedynie eliminuje symptomy, które wskazują że w ciele dzieje się coś złego. Jeśli dana osoba nie przepracowała traumy własnych narodzin przed narodzinami swojego dziecka, wtedy rzeczywiście, to ojciec malucha może być tym, kto będzie generował dodatkowy stres dla rodzącej kobiety. Ale tak samo może być to jej matka, siostra albo najlepsza przyjaciółka. Obawy związane z narodzinami i projektowanie tego lęku na rodzącą kobietę, co prowadzi do przedłużającego się porodu, nie są zarezerwowane jedynie dla ludzi z penisem. Ktokolwiek niosący w sobie lęk okołoporodowy może wyzwolić duży problem u rodzącej kobiety. Również lekarze i pielęgniarki. To, że zostali oni przeszkoleni, jak radzić sobie z komplikacjami okołoporodowymi nie oznacza w żaden sposób, że odnieśli się do własnej traumy porodowej i uleczyli ją. Większość umiejętności, które nabyli w szkołach medycznych, służy im jedynie do stłumienia ich własnego lęku. Do znieczulenia siebie poprzez wyparcie lęku. Jednak to nie chroni przestrzeni narodzin, w której uczestniczą; ich nieświadomy lęk wpływa na tą przestrzeń.
Podsumowując – proces narodzin może być zaburzony przez jakąkolwiek osobę, która jest nim przerażona. Taka osoba będzie nieświadomie generować komplikacje. Dlatego im mniej jest obecnych (kobiet czy mężczyzn) tym lepszy rezultat.
Pozytywną stroną jest, że trauma narodzin inteligentnie przepracowana, może być zminimalizowana i uleczona niezależnie od płci. To sprawia, że proces porodu może się pięknie rozwijać, z wysokim prawdopodobieństwem narodzin bez traumy – u wszystkich biorących w nim udział.
Serdecznie życzę bezpiecznej podróży wszystkim przyszłym rodzicom,
Elena Tonetti-Vladimirova”
Źródło: http://shantala.pl/mama/czy_ojciec_powinien.html
Dodam, że Elena Tonetti-Vladimirova jest autorką filmu „Birth As We Know It” – „Narodziny jakie znamy”. Premiera odbyła się we wtorek 30 września. Fragment filmu można zobaczyć na stronie:
13 komentarzy
Aga
14-12-2008 at 19:49Ja osobiscie uwazam ze tak nie wyobrazam sobie porodu bez meza oczywiscie nie mozna go zmmuszac ale moj maz mi bardzo pomog a najbarbiej tym ze byl przy mnie mialam go blisko i czulam pewna i bezpieczna . pozdrawaim
Maja M.
14-12-2008 at 20:02Zgadzam się..
ponadto uważam, że są pewne sytuacje i tematy, jakie kobiety powinny nadal traktować subtelnie i tajemniczo, jak przed laty..wyzwolenie w każdej dziedzinie nie jest dobre..poród nie wygląda ładnie, nie jest przyjemnym doświadczeniem..nie wyobrażam sobie zabierania na salę porodową mojego męża..urodzę w marcu 2009, będzie ze mną moja mama i /lub siostra..nie jestem dewotką w moherowym berecie, ale nie popieram kategorycznie kobiet, które obnażają intymne strony kobiecości (miesiączka, poród, itp) przed mężczyznami..
KASIA
14-12-2008 at 22:32DECYZJE TA NALEZY BARDZO DOKLADNIE PRZEMYSLEC I PRZEANALIZOWAC.JA JESTEM W TRZECIM MIESIACU CIAZY I JAK NA DZIEN DZISIEJSZY NIE CHCE ABY MOJ MAZ BYL OBECNY PRZY PORODZIE.BYC MOZE POZNIEJ ZMIENIE SWOJE ZDANIE I BEDE MYSLALA ZUPELNIE INACZEJ NA TEN TEMAT.JEST TO SPRAWA INDYWIDUALNA KAZDEJ PARY.
ewa
15-12-2008 at 09:14Uwazam ze tak,ze ojciec powinien byc przy narodzinach dziecka.Ja osobiscie staje sie spokojniejsza gdy widze kochane oczy mojego meza!!!!!!!:)
Sabina
15-12-2008 at 09:59Dla mnie porod rodzinny to cos wspanialego! Dzieki obecnosci meza czulam sie duzo pewniej i bezpieczniej. Fakt moze dla mezczyzny ten widok nie jest najwspanialszym przezyciem, ale przeciez nikt mu nie kaze ,,tam,, zagladac… Przy drugim porodzie tez bedziemy razem 🙂
ewkol
15-12-2008 at 11:52Co do mnie to oczywiscie zabieram meza. Sam zdeklarowal ze chce w tym uczestniczyc. Mieszkam za granica i tutaj nie ma sie swojej poloznej lub ginekologa ktorego poznasz dobrze przez caly ten okres i bedzie przy tobie przy porodzie. mimo tego ze moja przyjaciolka ktora tez tu jest (jest polozna0 wole zeby to moj maz byl przy mnie. Wlasnie dlatego ze jest mi najblizsza osoba i to jest moment kidy nasza rodzina sie powiekszy i staniemy sie trzema osobami. A to uwazam jest najwazniejszy moment w naszym zyciu!!!!
Ania
15-12-2008 at 11:57Moj mąż był przy porodzie naszego synka. Jego obecność bardzo mi pomogła – obecność najbliższej osoby w trudnym, ale też bardzo ważnym momencie. Trzymał mnie za rękę, pomagał się podnosić.. Po prostu był ze mną. To on opowiedział mi, co się działo w samej końcówce, z której ja – zmęczona bólem – niewiele zapamiętałam. Nigdy za to nie zapomnę słów, jakie od niego usłyszałam, gdy synek pojawił się na świecie…
Przed – mąż miał wątpliwości, czy powinien. Teraz mówi, że cieszy się, że dał się namówić. Że warto było. Że przy kolejnym porodzie nie wyobraża sobie, żeby miało go nie być.
A przerażenie? Żadne z nas nie było wystraszone. Była ciężka praca do wykonania, bardzo trudna i tyle. We dwoje było nam łatwiej.
Mazia
15-12-2008 at 13:11Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli dziecko mój mąż od razu zapowiedział, że będzie przy porodzie i nie brał pod uwagę, że może być inaczej! pomimo że mamy dopiero po 22 lata traktujemy ciąże jako coś wspólnego. Mój mąż uważa że to dziecko jest tak samo moje jak jego, wiec w imię czego miałoby go nie być przy porodzie. Wiemy, że jest to trudne doświadczenie i równie ciężkie do przeżycia dla kobiety jak i dla mężczyzny, dlatego tak ważne jest aby móc się wspierać w tych trudnych chwilach. Ja bardzo się cieszę, że nie będę musiała przechodzić przez to wszystko sama tylko ze wsparciem najbliższej mi osoby.
smouki
15-12-2008 at 17:54OCZYWIŚCIE!!! tu nie ma żadnej dyskusji na ten temat, ale (zawsze jest jakieś ale) tylko i wyłącznie jeśli przyszła mama tego chce, nic na siłę. Jest jeszcze drugie „ale”. jeśli przyszły tata tego chce i wie że będzie tam żeby wspierać i pomagać przyszłej mamie. Ja osobiście byłem, strasznie się cieszyłem że mogę mieć taka okazję. Nadmienie jeszcze, że to było nasze pierwsze dziecko więc nie mieliśmy pojecia czego się spodziewać. Postanowiłem jednak nie zostawiać żony samej w tej chwili. Byłem przy poczęciu więc czemu nie być przy narodzinach. warto być, przeżyć to i usłyszeć po wszystkim „dziękuje kochanie”. Może to jednak przerazić jeśli patrzy się na przyszłą mamę zwijającą sie z bólu i słyszeć pielęgniarkę „to normalne”. ta niemoc pomocy może zabić. jednak reasumując osobiście nie wyobrażam sobie bym czekał na swoje dziecko na krześle i słyszał krzyki zza drzwi, wyobraźnia by mnie zabiła, a tak byłem przy wszystkim i wiedziałem że nic złego sie nie dzieje. to jest moje prywatne zdanie. nie bądźcie mięczakami zaczeliście to skończcie panowie
Kasia
16-12-2008 at 09:49Rodziłam w listopadzie. Mój mąż był przy porodzie chociaż na początku byłam temu przeciwna i właśnie dlatego poszliśmy do szkoły rodzenia. Żeby zobaczył porody na taśmie i żeby mu się odechciało. Pod koniec szkoły już wiedziałam że nie wyobrażam sobie rodzić bez męża. I to nie po obejrzeniu filmów, ale po ćwiczeniach, masażach itd. Wtedy już się źle czułam a jego dotyk był bardzo kojący. Rodziliśmy razem. Mój mąż powiedział, że nie rozumie dlaczego tyle mówi się o mdleniu mężczyzn przy porodzie, skoro to nie było straszne a piękne. Zobaczyć cud narodzin. Widział, że mi nie było lekko tym bardziej teraz docenia mnie jako kobietę i stara się mi we wszystkim pomagać. Bo jak twierdzi – ja namęczyłam się w ciąży (była z wieloma komplikacjami) i w trakcie porodu. Dodam, że mąż przez cały poród w trakcie skurczu masował mi kręgosłup, pomagał dojść do łazienki tuż przed, jak i wziąć prysznic. Nie jakaś obca kobieta położna, ale mój wspaniały mąż. A jak przyszły parte wycierał mi czoło z potu i trzymał za rękę gdy moje zaczęły odmawiać posłuszeństwa i przegrywać z nogami. Już wiem, że następne dziecko będziemy rodzić razem. I znów nie jest to tylko moja decyzja.
Liliana
18-12-2008 at 13:46Przy porodzie Naszego pierwszego syna uczestniczył mąż. Do dziś uważa że każdy mężczyzna powinien brać w tym udział, aby nie tylko pomóc kobiecie psychicznie ale aby docenił jej wysiłek w przyjściu na świat maleństwa. Jestem dumna z mojego męża, że był przy nas w tym trudnym momencie. Mąż nie ma żadnego urazu związanego z nieatrakcyjnym wyglądem mnie, jako rodzącej (czego obawiają się niektóre kobiety) wręcz przeciwnie ;o)))
Pozdrawiam serdecznie
mama 2 letniego Kamilka, oczekująca kolejnego chłopczyka ;o))
Asia
21-01-2009 at 15:09Nasze dziecko ma urodzić się w pierwszej połowie kwietnia, czekamy na nie z ogromną niecierpliwością. Rozmowy na temat wspólnego porodu toczą się od dawna. Mój mąż chce być w tej chwili przy mnie, bo jak powiedział: dziecko jest naszym wspólnym szczęściem i razem ze mną chce je przywitać. Przedstawiałam mu argumenty za i przeciw (te drugie zwłaszcza, ponieważ chcę, żeby był świadomy i pewny swojej decyzji) i póki co nic nie jest w stanie go zrazić. Cieszy mnie to, bo bardzo chcę, by był w takiej chwili razem ze mną. Wspólnie będzie nam łatwiej;)
Pozdrawiam!
moniula
15-05-2009 at 20:00moim zdaniem taki porod z mezem o jakim pisala Kasia jest super! dwoje ludzi, ktorzy dali zycie zmierza sie razem z wielkim zadaniem jakim jest przyjscie na swiat ich dziecka. na szczescie moj maz chce byc przy mnie w tym czasie i nie musialam go jakos specjalnie zachecac do tej decyzji. napewno sie boi, ja z reszta tez, ale razem sprostamy temu zadaniu.
a to, ze zobaczy mnie zmeczona, spocona, pewnie i nie jedno uslyszy… no coz, o 5 rano tez czlowiek nie wyglada najlepiej:) mimo, ze porod do tych estetycznych wydarzen w zyciu czlowieka pewnie nie nalezy to chyba nikt sie nie spodziewa obrazka z amerykanskiego serialu, kilku jekow i pieknej, umytej dzieciny w pieluszce w ramionach matki:)
ja podobnie jak kolezanka uwazam, ze ojciec powinien byc przy narodzinach dziecka. w koncu matka nie ma wyjscia