Dzisiaj mam przyjemność rozmawiać z Panią Ewą Wietrak (mamą dwójki dzieci) z firmy Holbex o macierzyństwie, karmieniu piersią oraz inspirującej pracy.
Położna Kasia: Dzień dobry Pani Ewo poznałam Panią przy okazji spotkania na temat produktu wspierającego mamy karmiące piersią. Zafascynowało mnie jak inspirujące może być macierzyństwo, zaś pojawiające się trudności, stanowić punkt wyjścia do poszukiwań rozwiązania. Na początek chciałabym, żeby Pani opowiedziała kilka słów o swoim macierzyństwie?
Ewa Wietrak: Dzień Dobry Pani Kasiu, ojej jestem przyzwyczajona do pytań merytorycznych o badaniach, mechanizmy działania itp. Ale z przyjemnością opowiem kilka słów o czymś absolutnie prywatnym, ale bardzo pięknym. Osoby, które mnie znały z okresu „przed dziećmi”, trudno jest uwierzyć, jak macierzyństwo może zmienić człowieka. Nie ukrywam, że macierzyństwo „odkładałam na potem”. Ciągle było coś ważniejszego do zrobienia: kolejne studia, nowy preparat do zarejestrowania. Macierzyństwo mnie zaskoczyło, nie byłam gotowa, ale zdałam się na instynkt. Nie czytałam stron o macierzyństwie, ani blogów, ani pism dla mam, dla przyzwoitości kupiłam jeden poradnik o ciąży i dziecku i….czekałam aż przyjdzie ta moc. No i przyszła i zwariowałam
P.K.: Czym dla Pani jest karmienie piersią?
E.W: Karmienie piersią to przede wszystkim bliskość. Cudowny okres, kiedy czujesz się w symbiozie z tym Maleństwem, które jest zależne od Ciebie. Pamiętam, kiedy byłam w ciąży i moja Mama ciągle mi mówiła: „nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę jak będziesz karmiła piersią”. Wtedy tego nie rozumiałam, ale to że będę karmić piersią było dla mnie czymś absolutnie naturalnym (miałam po prostu dobre wzorce, których moje koleżanki wykarmione na „niebieskim mleku” nie miały). I z takim podejściem wkroczyłam w tą piękną mleczną drogę. Teraz oczywiście postrzegam to również pod kątem naukowym. Wiedziałam, że mleko kobiece jest najlepsze, ale wtedy dopiero poznawałam te magiczne właściwości, które de facto nie mają z magią nic wspólnego za to wiele z badaniami naukowymi i faktami medycznymi.
P.K.: Co Panią fascynuje w mleku mamy?
E.W.: Chyba najbardziej to, że ma tyle składników, których nowe właściwości wciąż poznajemy i będziemy je poznawać. Żałuję jedynie, że tak naprawdę nie mamy w Polsce Kliniki, w ramach której takie badania są prowadzone. Natomiast mamy iskierkę nadziei, gdyż właśnie dowiedziałam się, że WUM (Warszawski Uniwersytet Medyczny) otwiera Pracownię Badań nad Mlekiem Kobiecym i Laktacją pod kierunkiem Dr Aleksandry Wesołowskiej i również z Polski będą płynąć prace badawcze, które będą kolejne fascynujące rzeczy odkrywać. Ostatnio na przykład poznałam badania co prawda na modelu zwierzęcym, gdzie oceniano, jak negatywny wpływ na kosmki jelitowe ssaka ma podanie pokarmu w postaci mieszanki mlekozastępczej. Te kosmki po prostu były niszczone, miały mniejszą powierzchnię chłonną, a co za tym idzie taki układ pokarmowy nie funkcjonował prawidłowo. Myślę, że warto sobie to uświadomić.
P.K.: Wspaniale, że na wydziale WUM będzie Pracownia Badań nad mlekiem kobiecym. Myślę, że w Polsce dużo zmienia się na plus. Mleko kobiece zostaje docenione. Coraz więcej otwiera się banków mleka kobiecego, co Pani o nich myśli?
E.W: Zdecydowanie popieram takie inicjatywy i mocno kibicuję. Uważam, że jeśli mama nie może z jakiś powodów karmić swoim mlekiem, podanie mleka od dawczyni właśnie z Banku Mleka powinno być postępowaniem z wyboru. Szczególnie to istotne w przypadku dzieci urodzonych przedwcześnie, dla których mleko kobiece jest rodzajem terapii – leku szczególnie dla układu pokarmowego. Ale byłoby fantastycznie, gdyby mamy dzieci urodzonych o czasie miały dostęp do mleka dawczyni, zamiast wspomagać się mieszanką przy problemach z laktacją.
P.K.: Gdy była Pani mamą karmiącą uległa Pani mitowi związanemu z dietą mamy karmiącej?
E.W.: Jejku, wstyd się przyznać, ale ja farmaceutka i żywieniowiec przy okazji, przy pierwszym dziecku niestety na początku tak. Klasyczna sytuacja: wizyta położnej środowiskowej, dziecko ma tydzień, robi zielone kupki i słyszę „A nie jadła Pani wczoraj sałaty?” O rany jak mogłam, jadłam – odpowiedziałam ze skruchą. Uległam magii białego fartucha. Przestałam jeść sałatę, zielone kupy były nadal, więc poszłam po rozum do głowy i do sałaty wróciłam. Dla zainteresowanych – zielone kupy po prostu minęły teraz wiem, że nie miało to związku z moją dietą.
P.K.: Zadam dość intymne pytanie. Jakie ma Pani osobiste doświadczenie związane z laktacją?
E.W.: Niestety moja laktacja nie była cudownym „milky way”. Problem miałam ten sam przy dwójce dzieci. Niby wszystko ok, super przystawianie, dobry odruch ssania….a dzieci nie przybierały. Niestety – albo stety – dwa razy kończyłam z sns (system wspomagania karmienia piersią). Nie było to super komfortowe, ale nie żałuję żadnego dnia, bo wiem, że dałam moim dzieciom coś najcenniejszego. Karmiłam córkę półtora roku, synka rok i mimo, że nie jestem tu rekordzistką, to biorąc pod uwagę trudności oraz szybki powrót do pracy i częste wyjazdy służbowe, uważam to za mój osobisty sukces.
P.K.: Pojawiły się trudności, które starała się Pani pokonać. Nie poddała się Pani. Z jakiej pomocy korzystała Pani odnośnie laktacji?
E.W.: Za pierwszym razem jak usłyszałam standardową diagnozę „ Pani dziecko nie przybiera” byłam przerażona. Czy to znaczy, że „mam za słaby pokarm?”. Wtedy na szczęście moja Pediatra zasugerowała wizytę w poradni laktacyjnej. Moją laktację dwukrotnie uratowały dwie cudowne kobiety Doradczynie Laktacyjne, które po pierwsze dodały mi wiary i wsparły mnie w mojej drodze i pokazały technicznie co i jak. Może w tym miejscu publicznie mogę im za to podziękować. Pani Elu Bartha, Dr Kasiu Pakuła – dziękuję smutne jest jednak to, że kobiety nie zawsze kierują swoje kroki do takich poradni i przyczyn takiego stanu jest co najmniej kilka, ale najważniejszą jest chyba to, że są to wizyty nierefundowane
P.K.: Jak przyczyniła się Pani do tego, że dziś mamy wspaniały preparat zawierający słód jęczmienny, który pomaga mamom w laktacji?
E.W.: Nie ukrywam, że moje kłopoty laktacyjne zainspirowały mnie do poszukiwania rozwiązania „farmakologicznego”. Oczywiście w moim przypadku piłam wszystkie możliwe herbatki laktacyjne. Próbowałam też bawarek (herbata z mlekiem) i piłam hektolitry wody i…oczywiście piwo niskoalkoholowe też. Stwierdziłam, że musi istnieć coś, co mi pomoże niezależnie od wszystkich reguł udanej laktacji. Zaczęłam intensywne poszukiwania baz danych, ale oprócz „ostrej farmakologii”, której się trochę bałam – niewiele znalazłam.
P.K.:Jakimi badaniami się Pani inspirowała w poszukiwaniach złotego środka na laktacje?
E.W.: To był też czas, kiedy media bardzo nagłośniły sprawę polecania niskoalkoholowego piwa w jednym ze szpitali jako sposób na pobudzenie laktacji. Dlatego zainteresował mnie ten temat skoncentrowałam się na poszukiwaniu badań, eksperymentów, które w sposób naukowy dowiodą, że piwo działa. I rzeczywiście kilka takich eksperymentów medycznych zostało opublikowanych – po latach badań naukowcy doszli do wniosku, że składnikiem, który podnosi stężenie prolaktyny (hormonu niezwykle ważnego dla laktacji, szczególnie nie początku) nie jest ani sama ilość płynu, ani tym bardziej alkohol, ani tym bardziej chmiel tylko polisacharydy słodu jęczmiennego. Przeczytałam jeszcze pracę znanego pediatry i żywieniowca profesora Koletzko, który to potwierdził i wiedziałam, że mam składnik czynny preparatu. Dzisiaj wiemy, że jeden z polisacharydów – beta glukan – przyczynia się do wzrostu stężenia prolaktyny. Dlatego nasz produkt ma standaryzowaną ilość beta-glukanu, którego w tradycyjnym słodzie używanym w przemyśle piekarniczym i browarnianym jest dość mało.
P.K.: Jak przekonała Pani firmę do poszukiwania innowacyjnego produktu?
E.W.: O to była akurat najprostsza sprawa. Mam szczęście pracować w wyjątkowej firmie, gdzie liczy się przede wszystkim: pomysł, innowacja i jakość wprowadzanych produktów na rynek. Dlatego po przedstawieniu pomysłu i danych naukowych dostałam zielone światło na dalsze prace.
P.K.: Ile trwało dobieranie odpowiednich składników?
E.W.: Najwięcej czasu zajęło znalezienie odpowiedniego słodu jęczmiennego, który miałby walory smakowe i jednocześnie miałby dość krótki okres słodowania, aby zachować jak najwięcej polisacharydów i beta-glukanu. Poza tym ważnym kryterium była cała jak ja to nazywam papierologia, czyli sprawdzenie czy dany surowiec spełnia wszystkie restrykcyjne kryteria czystości i jakości. Jak udało nam się znaleźć w Szwajcarii taki słód – potem poszło już z górki. Ważnym elementem było również spotkanie z Doradczyniami Laktacyjnymi, które wspierały nas w naszym procesie rozwoju tego produktu i potwierdzały zasadność wprowadzenia go na rynek.
P.K.: Czy każda mama może skorzystać z preparatu Femaltikier?
E.W.: W zasadzie jedynym przeciwwskazaniem do stosowania jest celiakia, bo podstawowym składnikiem jest słód jęczmienny, który jest źródłem glutenu. Poza tym Femaltiker jest skierowany dla mam, które mają problem z inicjacją laktacji np. jest opóźniony nawał po porodzie cięciem cesarskim oraz do stosowania w tzw. „kryzysach laktacyjnych”. W innych przypadkach z uwagi na zawartość melisy można stosować Femaltiker, jeśli mama jest zestresowana nową sytuacją i przez to obawia się o właściwą ilość pokarmu.
P.K.: Chciałam pogratulować Pani i całej firmie Holbex otrzymania nagrody Hit Targów MOTHER&BABY 2015 za suplement diety Femaltikier. Oznacza, to, że kobiety są zadowolone z preparatu. Dostają Państwo też indywidualne informacje zwrotne od kobiet, które korzystają z preparatu?
E.W.: To są bardzo miłe informacje. Zawsze powtarzam w takich sytuacjach, że to miód na moje serce. Oczywiście Femaltiker nie jest cudotwórcą i jeśli będą popełniane podstawowe błędy przy przystawianiu, złe uchwycenie brodawki, rzadkie przystawianie, brak karmień nocnych, to sam Femaltiker też nie da rady. Najbardziej zapadł mi w pamięć list od Pani Moniki, która jest mamą trojaczków urodzonych w 32. Tygodniu ciąży. Pani Monika napisała do mnie, jak dzieci miały prawie 5 miesięcy. Znała nasz preparat, bo brała udział w badaniu, gdzie stosowała Femaltiker. Pani Monika nie mogła karmić piersią, ale ściągała swoje mleko…aż 2,5 litra dziennie – według Pani Moniki Femaltiker miał swój udział w tym sukcesie.
P.K.: Wchodząc na stronę Femaltikieru jest hasło, które mnie zachwyca: Mleko Mamy Rządzi. Obejmuje zarówno mamy karmiące piersią jak, które odciągają pokarm i karmią własnym pokarmem. Skąd pomysł na wspaniałą kampanię Mleko Mamy Rządzi?
E.W.: Generalnie poszukiwania hasła trwały długo. Część osób zachęcała nas do hasła i przekazu, który pokaże przewagi mleka kobiecego nad mieszanką mlekozastępczą, które niby są oczywiste, ale nie dla wszystkich. Tych przewag jest tak dużo, że trudno to wyrazić jednym zdaniem, więc poszliśmy w najprostsze rozwiązanie czyli pokazaliśmy, że po prostu żadne inne rozwiązanie nie ma szans i że po prostu Mleko Mamy Rządzi!
P.K.: Ukazał się niedawno Raport Karmienie Piersią, w którym zostały opublikowane najczęstsze przyczyny rezygnacji z karmienia piersią. Jedną z nich jest “niewystarczająca ilość mleka”. Przyczyna ta pokrywa się z wynikami międzynarodowych badań. Stąd wniosek, że to nie problem tylko polskich kobiet. Gdy mleka jest za mało najczęściej kobiety sięgają po mleko modyfikowane i przestają walczyć o zwiększenie ilości pokarmu w piersiach. Pani w swojej historii pokazała determinację w chęci poprawienia laktacji. Jakimi słowami zachęciła by Pani kobiety do walki o swój pokarm?
E.W.: Wydaje mi się, że to wymaga bardzo indywidualnego podejścia. Oczywiście my jako Promotorki Karmienia Piersią powinnyśmy zachęcać, wspierać, informować o zaletach karmienia piersią, ale często jak już ten kryzys jest trzeba dotrzeć indywidualnie do tej mamy. Łatwo jest powiedzieć: walcz, nie poddawaj się, ale jak dziecko non stop płacze i wokół diabełki namawiają: ”daj mieszankę, daj mieszankę” to zdezorientowana mama nie jest pewna, nie wie co zrobić i często tę mieszankę poda. Ważne, żeby w takim momencie mama trafiła na właściwą osobę, która oprócz poklepania po ramieniu i słów otuchy (które są niezwykle ważne) również umiała profesjonalnie zdiagnozować przyczynę problemu i pomóc. Często to po prostu wymaga wizyty w poradni laktacyjnej a po słowa otuchy zapraszam np. na grupę FB, którą stworzył Kwartalnik Laktacyjny. Jest tam również lista osób, która takim wsparciem niemedycznym się zajmuje.
P.K.: Jakie ma Pani rady dla kobiet rozpoczynających kamienie piersią?
E.W.: Nie ma uniwersalnej rady, ale ja często słyszę od ginekologów, że dziecko traktowane jest jak inwestycja, bo często rodzice ograniczają się do posiadania jednego potomka. Zatem Drogie Mamy mleko mamy to właśnie jest inwestycja – polisa zdrowotna dla waszego Maleństwa i również dla Was. Często myślimy, że przyszłość dziecka jest zapisana w materiale genetycznym komórki jajowej i plemnika i to kształtuje przyszłość dziecka. Otóż GENY TO NIE WSZYSTKO, a karmienie piersią to element programowania przyszłości dziecka niezależnie od genów… Oszukać przeznaczenie? Tak, w pewnym sensie to możliwe Zatem nie poddawajcie się w trudnościach i szukajcie profesjonalnej pomocy, jeśli taka będzie potrzeba.
P.K.: Bardzo podoba mi się określenie, że mleko mamy to jest właśnie inwestycja – polisa zdrowotna 🙂 Dziękuję Pani Ewo za rozmowę.
3 komentarze
Justyna Szymańska
30-11-2015 at 12:38dokładnie tak, mleko mamy to inwestycja i należy o tym pamiętać. bardzo ciekawa rozmowa, a femaltiker sama stosowała. pani Ewo – dziękuję! 🙂
TATA na ASAPie
03-12-2015 at 15:54My wczoraj przeczytaliśmy o femaltiker. Musimy go wypróbować. Rozmowa bardzo ciekawa
Konrad Wiśniewski
09-01-2018 at 08:28Czy ekstrakt słodowy będzie miał podobne działanie? Na pewno jest łatwiejszy do stosowania, ma konsystencje miodu i można nim słodzić np herbatę?
Czy lepszy byłby w postaci mączki tak jak większość leków na laktacje?