Poprosiłam moje czytelniczki, które doświadczyły poronienia, straty dziecka, aby podzieliły się radami skierowanymi do bliskich – jak mogą wspierać.
Na wstępie chciałam zachęcić do obejrzenia filmu, który bardzo pokazuje co oznacza wsparcie, a co tego wsparcia nie oznacza:
Poniższe wiadomości są skopiowane 1:1.
—-
Myślę że najlepiej nie komentować, nic nie mówić, po prostu być. Słowa tylko ranią. Przynajmniej tak było w moim przypadku.
——
Ja nie doświadczyłam straty ale już dwa razy wśród moich znajomych pomagałam ogarnąć co można zrobić i gdzie szukać pomocy. To bardzo ważny temat, a tak niewiele się mówiło o nim do niedawna. Super, że porusza go Pani ❤️ Mam nadzieję, że świadomość kobiet będzie coraz wieksza w tym temacie.
——
W marcu poroniłam w 9 tyg.ciąży. poronienie zatrzymane, pierwsza ciąża. Był to najgorszy czas w moim dotychczasowym życiu. Tak naprawdę mogłam liczyć tylko na męża, (choć nie rozumiał mnie w pełni), ponieważ kobiety w moim najbliższym otoczeniu (mama, teściowa, babcia) choć wiem, ze chciały mi pomóc to od nich usłyszałam najbardziej bolesne słowa typu: jesteś młoda, jeszcze sobie urodzisz!, ale nic nie czułaś?!?!, to nie było jeszcze dziecko, teraz to musicie uważać w następnej ciąży, wiem, ze nie chciałas, ale jednak stało się (czyt.to moja wina)… Jeśli mialabym powiedzieć jak pomoc osobie w takiej sytuacji to po prostu powiedzieć co się czuje, ze jest ci przykro/smutno i zapytać: jak mogę Ci pomoc?? Ponieważ każdy potrzebuje czego innego zależnie od dnia i swojego samopoczucia oraz osoby, bo czego innego potrzebowałam wtedy od mamy, a czego innego np.od brata.
Dziękuję, ze Pani porusza ten temat, ponieważ z jednej strony jest to duże tabu w społeczeństwie, a z drugiej strony jest to temat, moim zdaniem, traktowany trochę z ,,machnięciem ręki” typu prawie każda kobieta ma to za sobą, nie można tak szybko przyzwyczaić się do dziecka itp..
Co mi pomogło to czas, przejście żałoby. Rozmowa z kuzynką, która powiedziała mi, ze mam prawo czuć wszystkie emocje i robić co potrzebuje , nieważne co ktoś o mnie wtedy pomyśli. Pomogła mi wiara, ogromnym wsparciem był mój mąż. Pośrednio pomogło mi tez wykonanie badan genetycznych,ponieważ wykryto u mnie trombofilie, dlatego jeśli ktoś może sobie na nie pozwolić to naprawdę warto i jeśli cos negatywnego wyjdzie (bo wiadomo jak działać dalej tak jak w moim przypadku) i jeśli wyjdzie wszystko w porządku, bo tez ma się spokojniejsza głowę.
——
Cześć, jestem po dwóch stratach. Pierwsza ciąża była pozamaciczna usuwana laparoskopowo. Druga ciąża – poronienie samoistne w 10 tygodniu, brak bicia serca. Co mi w tym wszystkim pomogło? Wsparcie najbliższych, świadomość że nie jestem z takim problemem sama, że nie tylko mnie to spotkało. O stracie mówi się więcej teraz. Przy pierwszej ciąży tyle nie słyszałam, czułam się z tym sama. Tym bardziej mnie to przytłaczało bo znajomi wokół bez problemów zachodzili w ciążę, ciąże były książkowe… I całe szczęście bo nikomu nie życzę takich przeżyć.
W pierwszych dniach po każdej ze strat było najtrudniej, choć chyba najgorsze chwilę to oczekiwanie w szpitalu na obchód i wiadomości czy jest dobrze czy źle. Tym bardziej że leżąc w drugiej ciąży w szpitalu trafiłam na remont szpitala i na oddziale patologii ciąży leżały też położnice. Ty ronisz, a ktoś wychodzi szczęśliwie z maleństwem. Po tym pobycie byłam mocno poturbowana psychicznie.
Nie uważam sie za osobę silna psychicznie, ale udało się nie załamać. Wsparcie bliskich i powrót do życia codziennego mi pomógł. Do tego najbliżsi wiedzieli o tym co mnie spotkało i nie było głupich pytań „kiedy dziecko?”. Dodatkowo mój lekarz prowadzacy, który bardzo spokojnie wszystko mi tłumaczył i jego słowa że natura sama wybiera silniejsze jednostki, a słabszym i chorym nie pozwala się rozwinąć. Ze jeszcze urodzę zdrowe dziecko 🙂 mi te słowa pomogły pogodzić się ze stratą,choc wiem że niektórych takie słowa ranią bardziej. Mi pomogły wytłumaczyć sobie to co mnie spotkało.
Co do męża? Ogólnie wszystkie problemy sam trawi w sobie. Z tym było podobnie. Dla niego najtrudniejsze było to że nie potrafił temu wszystkiemu zapobiec i bal się kolejnej próby żeby się nie powtórzyło. Pomógł nam w przetrawieniu tego czas. On goi rany i przywraca optymizm. Teraz jestem po 3 ciąży i tym razem szczęśliwie. Obok śpi sobie 6 mc Hela 🙂
Cała trzecia ciąże to było chuchanie i dmuchanie żeby przejść kolejny tydzień, miesiąc i żeby tym razem było dobrze. Udało się 🙂 całe szczęście 🙂
Będąc jednak w pełni szczera muszę się przyznać że żeby się nie załamać po każdej ze strat, mimo tego że wiedziałam ze powstało istnienie i życie, to nie traktowałam tego jakbym straciła coś, dziecko. Starałam się wogole w ten sposób nie myśleć, nie przeżywać żałoby z tego powodu. Nie skorzystałam z prawa do pochówku. Traktowałam to jak kolejna próbę, która nie wyszła, ale nie jako state swojego dziecka. Mi to pomogło. Pomogło pewnie też to że to był wczesny etap ciąży. Ale też oddzialowalo na przyszłość. W trzeciej ciąży do ostatnich dni starałam się nie cieszyć nadmiernie ciaza, dziecko było bezimienne do porodu, a zakupy w ostatnich tygodniach robione. Po to by na wypadek straty mniej bolało, by zbyt się nie przywiązać.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję że też poruszasz ten temat, by innym było ladwiej. By nie czuli się osamotnieni.
——
Co mi pomogło napewno czas, mąż z którym bardzo dużo rozmawialiśmy wspólnie plakalismy. Wolne od pracy i czas dla siebie żeby odpocząć, przyjaciółka z którą mogłam porozmawiać która przytulala jak tego potrzebowalam ale też potrafiła powiedzieć że muszę wrócić do normalności w taki sposób że nie czułam się zmuszana. A co delikatnie mowiac denerowowlo? że nie wiedzialam dlaczego tak się stalo, że niektórzy nie potrafili dać nam spokoju.Gdy mąż był przy moim łóżku i pilnował mnie bo dostalam leki na wywołanie porodu to dostawał ciągle wiadomości co się dokładnie stało żeby opisał całe zdarzenie krok po kroku bo chce wiedzieć. Teksty typu : nie ty pierwsza nie ostatnia, nie ty jedyna, dziecku jest z Bogiem jest w dobrych rękach, taka była wola Boża. A co boli po upływie czasu, że teściowa licząc ile ma wnuczkow nie uwzględnia tego utraconego, przy kolejnej ciąży słowa: tylko nie mów nikomu bo nie wiadomo co będzie, obyś tylko urodziła.
Przepraszam ze pisze tak chaotycznie ale po 3 latach to ciągle boli, ciągle się zastanawiam jak by to było jakby stało się inaczej. Ogólnie to ciężko jest pomoc, ale ważne żeby być przy tej osobie. Gdy się nie wie co powiedzieć, to właśnie to powiedzieć. Że nie wiem co powiedzieć ale jestem, że pomogę jak tylko będę potrafiła.
A mąż sobie nie radził skończyło się depresja psychiatra i lekami.. Ale już to jest za nami. Teraz mamy 2 letniego synka i myślimy o kolejnym dziecku
———
Poronilam ciaze 2 razy. Pierwsza w styczniu 2020 w 6 tc, druga w czerwcu 2020. Teraz jestem w 3 ciazy (6tc) i ciężko poskromić zle myśli i strach, mimo obstawienia lekami. Chciałabym żeby temat poronień przestał być tabu…. Żeby ludzie którzy nie mają pojęcia jak się czujesz, przestali mówić „wiem co czujesz”. Żeby ludzie przestali umniejszać stracie… A jeśli nie wiedzą co powiedzieć, niech nic nie mówią zamiast: jesteś jeszcze mloda/spieszcie się macie mało czasu, oj może dobrze się stało… Mogło być chore, do ciazy to trzeba podejsc na spokojnie (tekst matek które nigdy ciazy nie straciły i były w fizjologicznej, zdrowej ciąży)
——
Jeśli przyjdzie Ci na myśl, że warto dodać jakąś poradę, to przestrzeń na to znajdziesz w komentarzu.
Ściskam,
Położna Kasia
Brak komentarzy