Poród

Gdzie rodzić?

Gdzie rodzić? Pewnie każda kobieta w ciąży zadała sobie takie pytanie. Ponieważ w wielu miastach w Polsce kobieta staje przed wyborem jednego szpitala z kilku. Np. w Warszawie jest kilkanaście szpitali położniczych. Różnią się m.in. zapleczem, wyglądem wizualnym, atmosferą i standardami.

Fundacja Rodzić po Ludzku wystartowała z nowym serwisem GdzieRodzic.info, który ma zadanie zebrać oceny kobiet dotyczących szpitali położniczych, w których rodziły. Dzięki temu przyszłe mamy mogą dowiedzieć się czy nacięcie krocza jest preferowane w danej placówce, jakie są możliwości znieczulenia bólu porodowego.

Po przejrzeniu strony, przeczytaniu kilku opinii. Uważam, że opinie mogą stanowić wskazówkę i pomoc w wyborze szpitala. Natomiast pomimo zapoznania się z odczuciami innych osób warto zobaczyć przed porodem wybrany szpital. Porozmawiać z położną, która tam pracuje. Zobaczyć czy czujemy się dobrze i bezpiecznie w wybranej placówce. Bo choć szpital może mieć najlepsze opinie to my możemy w nim czuć się nie do końca komfortowo. A może wręcz przeciwnie umocni się nasz wybór. 🙂

Jeśli narodziny dziecka macie już za sobą, to zachęcam do napisania konstruktywnej opinii o szpitalu, w którym przyszedł na świat Wasz potomek.

Zapraszam do zapoznania się z portalem: GdzieRodzić.info

Oprócz wyszukiwarki szpitali i oddziałów położniczych znajdziecie porady dotyczące przygotowania w czasie ciąży do porodu. Kreator planu porodu. A także praw jakie ma matka, a także ojciec dziecka.

Poniżej publikuję artykuł o platformie GdzieRodzić.info, który otrzymałam od Fundacji Rodzić po Ludzku:

Zostałam potraktowana jak przedmiot”, „To największa trauma mojego życia” – takie listy od kobiet skłoniły Fundację Rodzić po Ludzku do rozpoczęcia nowej akcji. Serwis GdzieRodzić.info ma dawać kobietom nie tylko wiarygodne dane na temat szpitali położniczych, ale także możliwość ocenienia opieki w placówce, w której rodziły.
Zofia ma 31 lat, pół roku temu przyszło na świat jej pierwsze dziecko: „Długo zastanawiałam się, gdzie urodzić dziecko. Chciałam, by poród przebiegł w dobrej, spokojnej atmosferze. Zależało mi, by móc w tych momentach być z mężem, by nikt nie zakłócał nam tej intymnej chwili. Niestety, nie wiedziałam gdzie szukać informacji o tym, który szpital mi to zapewni.”
Podobnych historii jest mnóstwo. Joanna, lat 26: „Dużo czytałam o porodzie i chodziłam do dobrej szkoły rodzenia. Zależało mi bardzo na pierwszym kontakcie z dzieckiem. Poza tym chciałam, by mój plan porodu został przeczytany i uwzględniony – by ochroniono
moje krocze, bym mogła do końca rodzić w wygodnej dla siebie pozycji. No i mój synek – chciałam, by od razu był ze mną, przy piersi, by nikt nie przeszkadzał nam w tej wyjątkowej chwili. Skąd jednak wziąć informacje o tym, w którym szpitalu prawa moje oraz mojego dziecka są respektowane?”.
W Polsce jest ponad 400 szpitali i oddziałów położniczych, rzadko jednak można od samych szpitali uzyskać informacje na temat tego, jakie warunki panują na porodówce i jak przebiega sam poród. A przecież dla kobiet to bardzo ważne: jak wyglądają sale do porodu, czy możliwe są porody rodzinne, jakie w danej placówce są dostępne metody łagodzenia bólu etc. Najważniejsze jest jednak to, w jaki sposób kobiety są traktowane, czy ich prawa są przestrzegane, czy matka i dziecko są naprawdę na pierwszy miejscu. Do akcji włączyła się Aneta Todorczyk – Perchuć, znana ze spektaklu „Matka Polka Terrorystka”, która ostatnio włączyła się w dyskusję wywołaną artykułem prof. Mikołejko w Wysokich Obcasach. „Poród mojego pierwszego dziecka był traumatyczny” – mówi –„bardzo żałuję, że nie wiedziałam jeszcze wtedy o działalności Fundacji. Z moim drugim porodem było już zupełnie inaczej – rodziłam na skrzydłach! I to właśnie dzięki Fundacji! Pomysł powstania wyszukiwarki uważam za genialny i zrobię wszystko, by promować go wśród kobiet, uświadamiać, że można i trzeba korzystać z wiedzy i opinii innych osób, bo to naprawdę działa – możemy zmienić traumatyczne wydarzenie w najpiękniejsze chwile w naszym życiu!”. Dlaczego Todorczuk – Perchuć zdecydowała się wesprzeć tę akcję? „To dla mnie oczywiste, wiele razy grałam matki, a moje ostatnie spotkanie z rolą Matki Polki Terrorystki w Teatrze Polonia tak naprawdę umocniło mnie w tym, że chcę stawać mocno po stronie matek.
Na stronie www.GdzieRodzić,info kobiety mogą w prosty sposób znaleźć miejsce do porodu w pobliżu swojej miejscowości oraz dopasować je do swoich preferencji. Znajdą tam także odpowiedzi na pytania: jak wyposażone są sale porodowe w szpitalach, jak wyglądają statystyki medyczne w danej placówce oraz co inne kobiety sądzą o porodzie i opiece w wybranym szpitalu.
Nadal wiele kobiet w Polsce rodzi w warunkach, które urągają ich godności. Jednocześnie co roku tysiące przyszłych matek zadaje sobie to ważne pytanie: gdzie rodzić? Od wielu lat dostarczamy wiarygodne i sprawdzone informacje o placówkach położniczych, statystkach medycznych i ofercie dla mam” – mówi Anna Otffinowska, prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku. – „By informacje te stały się jeszcze bardziej dostępne, stworzyłyśmy serwis GdzieRodzić.info. Każda kobieta może sprawdzić szpitale w pobliżu swojego miejsca zamieszkania a także ocenić szpital w którym rodziła”.
Fundacja Rodzić po Ludzku działa od 1996 roku. Wyrosła z pierwszej społecznej akcji „Rodzić po Ludzku”, w której ujawniona została pełna cierpienia i poniżenia rzeczywistość polskich porodówek. Od tego czasu wiele się zmieniło, jednak poród dla tysięcy kobiet nadal nie jest pozytywnym doświadczeniem. Nadal nie szanuje się ich przeżyć, bólu, ich prawa do decydowania o sobie i swoim dziecku. Także obecnie wiele interwencji medycznych wykonuje się bez uprzedzenia i zgody kobiety, nie dba o intymność i prywatność w czasie porodu. W wielu szpitalach za intymne warunki i możliwość rodzenia ze wsparciem bliskiej osoby trzeba dodatkowo zapłacić. Dlatego Fundacja Rodzić po Ludzku wciąż działa na rzecz godnego porodu.

Napiszcie jak oceniacie serwis GdzieRodzic.info, a może już z niego korzystacie?

Wybrane dla Ciebie

9 komentarzy

  • Reply
    Kasia
    29-01-2013 at 18:54

    Witam

    Czy mogłabym podzielić się z panią oraz z innymi czytelniczkami swoim doświadczeniem z porodu w Polsce (wrzesień 2005) i w Anglii (kwiecień 2012), jak również samego podejścia do kobiety oczekującej maleństwa, prowadzenia ciąży? Bardzo chciałabym, w sposób jak najmniej emocjonalny, opisać te dwa wydarzenia krok po kroku, ale nie za długo, nawet w punktach.

    Pozdrawiam
    Kasia

    • Reply
      Kasia
      30-01-2013 at 01:27

      Witam Kasiu,
      Zapraszam 🙂 chętnie wraz z czytelniczkami przeczytam porównanie dwóch porodów w różnych krajach.
      Pozdrawiam,
      Kasia

  • Reply
    Kasia
    01-02-2013 at 10:09

    Dziękuję. Wezmę się za to już niedługo.

    Pozdrawiam
    Kasia

  • Reply
    Kasia
    06-02-2013 at 15:31

    Doświadczenie z prowadzenia ciąży i poród w Polsce i w Wielkiej Brytanii – porównanie
    Witaj Kasiu
    Otoz napisze na temat prowadzenia ciazy i na temat porodu w Polsce i w Anglii, bo uwazam, ze te dwie sprawy sa ze soba nierozerwalne.
    Od razu przepraszam za brak polskich znakow. Czesto bywa tak, ze te nasze polskie znaki nie sa odczytywane, tylko wychodza jakies smieszne znaczki.
    Zanim napisze, prosze ani Ty Kasiu, ani zadna z czytelniczek (zaden z czytelnikow) niech nie odbiera tego mojego opisu, Bron Boze!, jako krytykowanie porodow w Polsce, a chwalenie ich w Anglii, ze niby to w Anglii jest o wiele lepiej urodzic jak w Polsce. Nigdy, przenigdy nie chcialam i nie chce i nie bede chciec pisac zle o porodach w Polsce, poniewaz wiem, ze obecnie wiele sie zmienia na dobre pod wzgledem porodu w Polsce. Nie bede podsumowywac tego co napisze, to niech czytelnicy podsumuja. No to zaczynam.
    Koniec wrzesnia 2005 roku POLSKA, mialam 32 lata, pierwsze dziecko. Porod w szpitalu miejskim w Siedlcach, woj. mazowieckie.
    Prowadzenie ciazy (w prywatnym gabinecie) przez lekarke ”starszej daty” – podczas kazdej wizyty oprocz mierzenia cisnienia i wazenia, bagania ginekologiczne – myslalam, ze tak trzeba z tymi badaniami ginekologicznymi z wziernikiem, ze to normalne podczas ciazy. Przyznam, sprawa dosc nieprzyjemna – ogolnie rzecz biorac samo badanie ginekologiczne jest nieprzyjemna sprawa, a w ciazy wiaze sie to jeszcze z wiekszym dyskomfortm, poniewaz jest inna wydzielina i wszystko sie bardziej odczuwa. Ech…na samo wspomnienie o tym robi sie nieprzyjemnie. Przyznam, ze przez te badania wewnetrzne w ciazy czula sie, jakby moja ciaza byla w jakis sposob zagrozona – chociaz nie byla, ale te badania same w sobie wywolywaly strach – zdrowa kobieta ma takie badania ginekologiczne w ciazy…
    Poza tym, pobieranie krwi, 2 USG i mocz do analizy – zadnych innych badan nie proponowano mi.
    Data porodu wyznaczona na polowe pazdziernika, ale pod koniec wrzesnia moja lekarka stwierdzila, ze jest rozwarcie i powiedziala: ”Co, rodzimy?” i BEZ MOJEJ ZGODY, NAWET BEZ POINFORMOWANIA MNIE CO ZAMIERZA ROBIC, wsadzila palce i zrobila mi nieprzyjemny masaz szyjki macicy (jak sie znacznie pozniej dowiedzialam dla przyspieszenia porodu – w Anglii to sie nazywa ”membrane sweep” nigdy nie robi sie tego u przszlej kobiety rodzacej przed wyznaczonym terminem porodu. Dopiero pozniej zrozumialam, ze to jej badanie bylo powaznym pogwalceniem mojej intymnosci. Do tej pory robi mi sie bardzo nieprzyjemnie jak sobie to przypomne – tak, po prawie osmiu latach.
    Za dwa dni poszly mi wody (przypuszczam, ze to badanie lekarki spowodowalo pojscie wod wczesniej – tak mi sie wydaje). W szpitalu: ja, moja SP mama – byla polozna (ktorej pozwolilam stac tylko kolo mojej glowy) i moj maz, ktory do mnie jechal i na szczescie zdazyl jeszcze mnie wspierac i trzymac za rece. Lekarka – o zgrozo – ta sama co prowadzila moja ciaze – na sile przyspieszyla porod, mimo mojego braku zgody, podala mi oksytocyne mowiac, ze bedzie szybciej i ze ona sie spieszy, a poza tym ze rozwarcie na 7-8 cm wiec po co czekac. Boze, to byl horror – ja bez mozliwosci wyboru, moja mama (jak wspomnialam byla polozna – zwolenniczka przyspieszania porodow – starsza szkola poloznych, tych zelaznych, betonowych). Bol potworny, nie do opisania, po oksytocynie jest o wiele gorzej ze skurczami jak podczas naturalnych skurczow. Skurcze po oksytocynie sa dwa razy bardziej bolesne – po prostu nienaturalne! Aha, pokoj oddzielny do porodu, obok w pokoju rodzila kobieta, ktora polozna zostawila sama, poniewaz do mojej mamy zbiegly sie polozne chyba zewszad – nie pamietam ile ich tam bylo. Pamietam jak jedna siadla naprzeciwko mnie i mowila, ze glowka ladnie wychodzi, a ja…taka bezbronna, nie bedaca w stanie wyprosic tych kobiet z pokoju (bylo ich multum), wrzeszczalam z okropnego bolu i zasypialam na pare sekund miedzy tymi nieludzkimi skurczami. Jeszcze do tego wszystkiego stala kolo poloznej prowadzacej moj porod salowa z miseczka, ktora tak bez zadnej empatii sie na mnie patrzyla i po chwili powiedziala; ”Oj, zapomnialam pania ogolic”. Nie wiem jak jak w tym okropnym bolu bylam w stanie jej odpowiedziec:”Niech pani sie sama ogoli”. W miedzyczasie, polozna naciela mi krocze, co nic nie bolalo, to bylo cos w rodzaju dotkniecia czyms skory. Moze i dobrze, ze naciela, bo widziala jaka jestem zmeczona i ze popekam, zreszta moj synek urodzil sie z noskiem na gorze, wiec naciecie bylo chyba zbawienne – tak mi sie wydaje. Aha, polozna tez mowila, ze sie spieszy do domu i zebym siep ospieszyla z rodzeniem– bardzo nieladnie. Bylam straszliwie wyczerpana. Po porodzie potrzymalam dzieciatko na brzuchu moze minute, po czym pani lekarka powiedziala ze czas na lozysko, ktore nie chcialo wychodzic (uwaga! W Anglii w przypadku nie wychodzacego lozyska przyklada sie dzidziusia do piersi w celu wywolania hormonow powodujacych odklejenie lozyska – nic takiego nie zrobiono w Polsce). Pani doktor sie denerwowala i na chama naciskala mnie na brzuch co cholernie bolalo – wszystko swieze, ja sie darlam. Prosilam Boga, zeby tylko nie bylo sytuacji, kiedy zostana mi resztki lozyska, bo wtedy jeszcze resztki lozyska wyskrobywano na zywca – kobiety sie przy tym darly w nieboglosy. Lozysko zostalo w srodku cale, mialam je wyciagane pod narkoza. Juz po wszystkim, z powrotem zawieziono mnie na sale gdzie urodzilam, obudzilam sie, trzeslam sie z zimna i nagle slysze jak znajoma polozna mowi: ”No, zobaczcie, ona jest taka cala w neglizu, przykryjcie ja”. Ktos zareagowal i mnie przykryl. Alez ”dbano” o moja intymnosc – nie?! Gdyby nie ta polozna to nikt by dalej nie reagowal. Ja nie wiedzialam czy mam cos na sobie czy nie, bo dopiero co sie obudzilam. Po wszystkim, oboje z mezem stwierdzilismy, ze moj porod to byl jeden wielki teatrzyk, gdzie przyszly polozne do mojej mamy pogadac sobie z nia podczas gdy zadna z nich nawet nie pomyslala przez chwilke, zeby uszanowac moja prywatnosc. Tak, przyznaje ze czulam sie traktowana przedmiotowo a nie podmiotowo.
    Aha, dodam, ze nie mialam zadnego znieczulenia, po prostu nic – zero. Nie bylo wtedy jeszcze podtlenku azotu (entonoxu) w butlach – a 2005 ror to 21 wiek!:) – O ironio!
    Moj maz byl ze mna podczas porodu i mial na sobie zielony fartuch – taki smieszny (w Anglii tego nie bylo – zaraz o tym wspomne).
    Po nacieciu krocza do czasu zdjecia szwow bardzo zle chodzilam, jak pingwin, ciezko, poza tym wymeczona po tym lozysku. Kroplowy dostawalam w obie rece, nie ialam jak trzymac dziecka do karmienia, moj maz trzymal synka, zebym mogla go nakarmic. Mialam wrazenie w szpitalu, ze nikogo nie obchodza te obolale matki po porodzie, ze jedynie ich dzieci sa wazne – tak, malenstwa sa najwazniejsze, ale matki powinno traktowac sie z empatia.
    Maluszek dostal zlotaczki, lezal pod lampami (w Anglii w przypadku zoltaczki dziecko przebywa w cieplym miejscu w domu i jakos wszystko jest dobrze). Oczywiscie w Polsce nikt sie nie pyta czy moze nie myc dziecka tuz po urodzeniu (w Anglii tego nie robia w celu zachowania bariery antybakteryjnej u malenstwa). Mojego synka od razu umyto pod kranem z uzyciem plynu. Wtedy myslalam, ze tak trzeba. Coz, wiele nam sie wydaje, ze trzeba tak lub inaczej dopoki nie zobaczy sie jak jest gdzie indziej. Synek w szpitalu zostal tez czyms zakazony – dostawal antybiotyk – niky mi nie powiedzial co sie stalo. Dobrze, ze wszystko sie pozytywnie zakonczylo.
    No nic…juz skonczylam na temat porodu w Polsce. Teraz opisze prowadzenie ciazy i przebieg porodu w Anglii (nie pisze w Wielkiej Brytanii, bo mieszkam w samej Anglii – ale w calej Wielkiej Brytanii jest tak samo pod tym wzgledem)
    Prawie koniec kwietnia 2012 roku Anglia, mialam 39 lat, drugie dziecko. Porod w Good Hope Hospital w Birmingham.
    Pierwsza wizyta u lekarza pierwszego kontaktu, oczywiście zero jakichkolwiek badań ginekologicznych, natomiast gratulacje, rozmowa na temat samopoczucia, zmierzenie ciśnienia i życzenia wszystkiego najlepszego. Miesiąc po wizycie dwie położne złożyły mi wizytę domową, wypisały wszystkie potrzebne rzeczy na temat mojego zdrowia, jak również zdrowia mojej rodziny. Były bardzo szczegółowe, siedziały i pisały jakieś 1,5 godziny. Uf… Dostałam od nich mnóstwo ulotek na temat ciąży, badań prenatalnych w ciąży i ogólnie wszystkiego związanego z ciążą. Z tych informacji, które mi zostawiły dowiedziałam się o wiele więcej jak od lekarki prowadzącej ciążę w Polsce.
    Każda wizyta u położnej / położnych w Anglii odbywała się co miesiąc – w przychodni. Jak wyglądały te wizyty? Otóż – mocz, ciśnienie, pytania o samopoczucie. Duzo mówią na temat badań prenatalnych, zespołu Down’a (ja akurat się nie zgodziłam na te badania – w razie jak wyniki są niezadowalajace, proponuja amniosynteze – dla mnie to juz za daleko!). Dwa USG (i dobrze, za duzo nie moze byc), pod koniec ciazy, od osmego miesiaca polozne mierza ”bump” – brzuszek (dla sprawdzenia czy dziecko nie jest za male lub za duze).
    Zero, ale to zupelne zero badan ginekologicznych. Rozmawialam z poloznymi dlaczego nie ma tutaj takich badan. Dowiedzialam sie od nich, ze zalecenia WHO sa takie, ze badania ginekologiczne w przypadku normalnie rozwijajacej sie ciazy sa zupelnie niepotrzebne, niewskazane, poniewaz moga doprowadzic do zakazenia, ze moga uszkodzic szyjke macicy.
    Jak sie czulam bez tych badan ginekologicznych w ciazy – super, jak zdrowa kobieta, z normalnie rozwijajaca sie ciaza, jak ktos kto traktuje ciaze jak normalny, najnormalniejszy w swiecie stan. To dziala holistycznie – psychika i podejscie do ciazy jak do czegos normalnego i pieknego – tak wszystko razem wplywa bardzo pozytywnie na ciaze i na samopoczucie kobiety.
    Koncowka ciazy, juz spodziewany termin porodu (haha – wedlug obliczen poloznych to byl termin, a wedlug kalkulatora internetowego trzy dni pozniej – kalkulator nie zawiodl 🙂 ). Wtedy wlasnie, a byl to dzien kiedy wedlug poloznych, porod juz powinien sie zaczac, polozna zapytala sie mnie czy moze mi zrobic tzw. ”membrane sweep”, czyli po polsku powiemy na to masaz szyjki macicy w celu przyspieszenia porodu. Nie zgodzilam sie. Ona to uszanowala mowiac, ze oczywiscie niech bedzie to naturalnie. Wtedy zrozumialam, jak bardzo moja lekarka w Polsce zingerowala moja intymnosc i jak bardzo ja naruszyla, nie informujac mnie o niczym. Prosze porownac podejscie do kobiety oczekujacej dziecka w obu krajach. To dobry przyklad.
    Dodam, ze w Wlk Brytanii nie podaje sie oksytocyny na wejscie, tutaj porodow sie nie przyspiesza, kiedy nie trzeba! Jesli juz trzeba, to najpierw,daja srodek dopochwowy, pozniej znowu, a jesli nie dziala ten drugi, to wtedy podaja syntocinine, ale uwaga: wtedy daja kobiecie znieczulenie – jesli oczywiscie rozwarcie szyjki jest niewielkie.
    To teraz do rzeczy – porod w Anglii.
    Starsze dziecko u kolezanki, pod bardzo dobra opieka, wiec nie martwilismy sie. Caly czas bylam z mezem. W szpitalu zwracano sie do mnie na samo wejscie jakbym byla najwazniejsza osoba – az sie z tym niewygodnie czulam. Dano mi do zrozumienia, zebym czula sie dobrze w szpitalu. Tzw. Izby przyjec nie bylo – byl to maly pokoik, dla mnie lozko, dla mezusia wygodny fotel. Polozna przypiela mi ten cholerny monitor i niestety sobie polezalam jeczac, bo skurcze coraz gorsze. Zostawila nas samych, przychodzila co chwile pytajac sie czy juz potrzeuje gazu (podtlenku azotu – entonoxu). Jeszcze nie potrzebowalam – udawalam silna 🙂 .
    Przyszla jeszcze raz, odlaczyla ten cholerny monitor i sprawdzila rozwarcie. Wiecie jak sprawdzila? Ja byla caly czas na lozku, ze stopami zlaczonymi, ona przykryla moje przyrodzenie przescieradelkiem i bez zadnego wziernika, palpacyjnie sprawdzala rozwarcie (wiadomo, niemila rzecz, ale jesli chodzi o poszanowanie intymnosci czlowieka – na 10+). Rozwarcie bylo na 7-8 cm.
    Szybko szybko – do pokoju, gdzie oprocz drzwi byla zaslona, za kazdym razem jak polozne wchodzily to pukaly do drzwi – tak, tak – szok, nie? Moj ukochany caly czas ze mna – haha – mial na sobie koszulke i spodnie dresowe, tak jak przyszedl z pracy to tak wygladal. Nie dostal zadnego zielonego fartucha – w Anglii nie boja sie o bakterie ktore przeniosa sie na rodzaca i na jej nowo narodzone dziecko. Oprocz lozka w pokoju sa dwa fotele dla dwoch osob towarzyszacych – na Wyspach moga byc dwie osoby z kobieta rodzaca.
    Pokoj z lazienka i ubikacja. Polozna wlala mi cieplutka wode do wanny, gdzie sobie posiedzialam, pojeczalam, powdychalam gaz, o ktory w koncu poprosilam – juz nie udawalam, ze wytrzymam. W wannie nie chcialam urodzic (chociaz polozne proponowaly jeszcze wiele miesiecy przed, proponowaly, zebym urodzila w domu, w basenie prznosnym). W szpitalu sokojnie mozna urodzic dziecko w wannie – wanny sa szerokie, nie tak znowu bardzo. W Anglii rodzi sie jak sie chce i gdzie sie chce – na podlodze, w wannie, przy lozku – tutaj w ogole jest luzik.
    Ja wolalam lozko – nowoczesne, ale cholercia bez raczek do trzymania i bez liny – nie podobalo mi sie to. Dwie polozne (z tych dwoch jedna studentka), moj mezus obok. Podczas porodu chodzilam po tym lozku, wiem, ze zalozylam noge na ramie poloznej, z czego ona sie smiala, ale nikt na mnie za nic nie krzyczal. Glaskaly mnie po glowie, zwracaly sie do mnie baaardzo cieplo, serdecznie, z empatia (same urodzily troje dzieci naturalnie). Trzy a moze cztery parcia i corunia wyskoczyla ze mnie.
    Zero naciecia – no niestety, pekniecie 2 stopnia, ktore po zszyciu wchlonelo sie calkowicie po pol roku od porodu. Tutaj nie nacinaja (ale o tym napisze w nastepnym poscie).
    Moj maz przecial pepowina, a w Polsce nikt mu nawet tego nie zaproponowal.
    Po porodzie dostalam zastrzyk w udo – oczywisice z pelna informacja i pytaniem o pozwolenie. Zastrzyk super, bo nie trzeslam sie po porodzie tak jak w Polsce. Ten zastrzyk wzmacnia, nie czuje sie zimna, ani napiecia po nim. Lozyska pieknie wyszlo, calutkie. Zszycie pekniecia w znieczuleniu, oczywiscie z przescieradelkiem na przyrodzeniu – pelna intymnosc zachowana. Poczulam dziubniecie i troche zasyczalam, za co polozna mne od razu przeprosila. Zartowalismy sobie wszyscy. Nikt nie krzatal sie po pokoju, prywatnie, milo, ach …ech..
    Polozna spytala sie czy moze dac mojej malutkiej zastrzyk z witamina K w nozke, zgodzilam sie. Tu wszystko zalatwiaja polozne. To sa madre babeczki (ale o tym w nastepnym poscie). Druga polozna zrobila mi kawusie z mlekiem i tosty, zaproponowala tez jedzonko mojemu mezowi, ale on byl juz na tyle zmeczony, ze nawet nie chcialo mu sie jesc.
    Po wszystkim polozne pomogly mi wziac prysznic, nie marudzily – same zaproponowaly wszelka pomoc, byly bardzo pomocne, robily wszystko, zebym czula sie jak najlepiej. Ubraly mnie, bo bylam za slaba (po wyjsciu lozyska stracilam duzo krwi) i polozne (znowu polozne – zauwazcie, ze zaden lekarz!) podlaczyly mnie pod kroplowke. Aha, bez naciecia po porodzie normalnie sie chodzi – rewelacja, zadnego ciagnacego bolu.
    Kiedy te kochane babeczki zawiozly mnie na poloznictwo, juz moglam sobie troche odpoczac z moja ninuia na rekach (haha – nie dala mi za bardzo odpoczac, bo caly czas ssala i co ja polozylam do wozeczka, zaczynala krzyczec 🙂 ). Byla noc, nie przesadze – co jakies 10 do 15 minut przychodzila pielegniarka / polozna, zeby sie spytac czy w czyms pomoc, czy moze wziac dziecko na jakis czas, zebym odpoczela. Bylo mi strasznie glupio prosic ja o pomoc, bo nie jestem do tego przyzwyczajona. W pokoju na poloznictwie oczywiscie lazienka, z prysznicem i toaleta i kazde lozko jest zasloniete zaslona dookola! Popatrzcie jak dbaja o intymnosc.
    Na drugi dzien wyszlam do domu, sama chcialam, bo nie lubie szpitali. Malutka nie byla kapana po urodzeniu, to dla zachowania antybakteryjnej bariery ochronnej. Zdrowa, bez zoltaczki, naprawde fajnie.
    Na drugi dzien przyszly do mnie do domu dwie polozne i rozmawialam z nimi o tym, ze na Wyspach NIE NACINAJA KROCZA RUTYNOWO i spytalam sie co by bylo, gdyby nacieto kobiete rodzaca rutynowo. Polozna odpowiedziala mi, ze naciecie krocza podczas porodu w Wlk Brytanii jest traktowane jako ”assault” czyli napasc. Hm… mozna na temat naciecia dyskutowac, nie powiem ze ono jest az tak zle do konca, ale pzyznam, ze jest cholerny dyskomfort po nim – pamietam to z Polski. W Anglii po porodzie, jak napisalam, chodzilam normalnie bez problemu. Jednak mialam szczescie, ze to bylo tylko pekniecie 2-go stopnia (moje dzieci duuuzo wazyly 🙂 ), a nie 3-go. Coz … nie jestem do konca za nacieciem i nie jestem do konca przeciw nacieciu.
    W kazdym razie, opisalam tutaj ile moglam, tzn. ile pamietam. Przepraszam, ze az tyle tego jest. Chcialam przedstawic to jak najuczciwiej. Uwazam Kasiu, ze Twoj blog powinien byc bardziej znany. Prosze, rozreklamuj go. Moim zdaniem, powinny pisac na nim kobiety, ktore doswiadczyly prowadzenia ciazy i przebiegu porodu w Polsce i w innym kraju.
    Zmieniajcie dziewczyny – wy polozne – doświadczenia kobiet z porodu na lepsze, na o wiele lepsze. Jestescie madrymi kobietami, ale niestety jestescie stopowane przez jeszcze do tej pory stara szkole poloznych, przez lekarzy starszej daty – rutyniarzy – betonowe poloznictwo. Nie wiecie dziewczyny jaka macie moc, ile mozecie zdzialac, jak bardzo mozecie kobiecie pomoc w jej porodzie. Wierze, ze bedziecie mogly doprowadzic do tego, zeby kobiety w Polsce rodzily tak jak w Anglii, czyli jak w domu – tak, w UK w szpitalach jest jak w domu! W Wielkiej Brytanii polozne najpierw proponuja kobietom porod w domu, w wodzie, a jak w szpitalu to tez w wodzie. KAZDA BRYTYJSKA POLOZNA, Z KTORA MIALAM DO CZYNIENIA PROPONOWALA MI POROD W WODZIE – NIE NA LOZKU. PROPONOWALY WIELE CWICZEN PRZED PORODEM. Tutaj ”schodzi sie z lozek” podczas porodu – to nie sciema. Jak super by bylo, gdybyscie polozne mogly prowadzic ciaze. Dziewczyny, walczcie o swoje – o autonomie w swoim zawodzie, o pomoc tej kobiecie rodzacej, o czuwanie nad nia w sposob w jaki byscie chcialy, zeby nad wami czuwano – empatyczny. Przede wszystkim walczcie o to, zeby ta kobieta mogla urodzic dzieciatko bez zadnego przyspieszania porodu, bo to najgorsze co moze byc gdy na sile podaje sie oksytocyne, bo ona nie pomaga, a naprawde bardzo szkodzi. Nie pozwolcie dziewczyny, zeby w Polsce robiono chora osobe z kobiety w ciazy i osobe, ktora nie jest w stanie sama urodzic – ona jest w stanie urodzic naprawde sama, bez wspomagaczy, tak bylo od wiekow. Uwolnijcie porod tak jak zrobiono to w latach 90-ych w Wielkiej Brytanii.
    Prosze, Kasiu opublikuj ten moj wpis w roznych miejscach – rowniez w Findacji Rodzic Po Ludzku, niech kobiety zaczna pisac i pomagac sobie i wam. Pisaniem, mowieniem, tupaniem, trabieniem wszem i wobec mozemy naprawde wiele zdzialac.
    W nastepnym poscie napisze o roli poloznej w Wielkiej Brytanii – juz nie bedzie tak dlugo – obiecuje.
    Pozdrawiam serdecznie
    Kaska

  • Reply
    Kasia
    06-02-2013 at 15:35

    Przepraszam – literowka w ”Fundacji”. Pozdrawiam

  • Reply
    Kasia
    07-02-2013 at 02:01

    Ogolnie, rzecz biorac, najwazniejszymi sprawami podczas porodu sa
    – dbanie o intymnosc kobiety rodzacej, nie ignorowanie jej prywatnosci! to jest niezmiernie istotne; kobieta podczas porodu powinna miec zapewniona intymnosc, bo to wplywa na jej spokoj wewnetrzny, na wyciszenie sie, na skupienie sie na tym, co dyktuje jej instynkt (kazda z nas ma instynkt, a niestety lekarze tak bardzo go lekcewaza)
    – nie ingerowanie w jej intymnosc, kiedy naprawde nie trzeba – natura wie co robi
    – traktowanie kobiety jak kogos waznego, a poza tym traktowanie jej z empatia
    – przygaszone swiatlo; zapomnialam wspomniec, ze podczas porodu w Polsce lampa az iskrzyla sie od jasnego swiatla, natomiast w Anglii swiatlo bylo przygaszone – przy przygaszonym swietle tez mozna urodzic

    Co jeszcze moge dodac? Spokoj, spokoj i jeszcze raz spokoj.

    Nie zapomne jak podczas mojego porodu w UK, studentka poloznictwa, ktora asystowala glownej poloznej, rozplakala sie ze szczescia jak moja niunia sie urodzila. Ja nie mowie, ze kazda polozna ma plakac. Ja po prostu widzialam w tej kobiecie (matce trojki dzieci) kogos, kto kocha swoj zawod. Spytalam sie jej czy zawsze tak reaguje, a ona odpowiedziala, ze bardzo czesto.

    Rozmawialam pozniej w domu z angielska polozna srodowiskowa na temat naciecia i powiedziala, ze w jej 15 letniej karierze polozniczej, musiala naciac krocze tylko raz. Dodala, ze nie chciala tego zrobic, ale nie miala wyjscia. Powiedziala mi cos waznego, mianowicie, ze w poloznictwie w wielu krajach w Europie i na swiecie traktuje sie kobiete jak osobe niezdolna do samodzielnego porodu, poniewaz, jak sie wyrazila: ”OBSTETRICS IS STILL A MALE DOMINATED PROFESSION”, czyli ze poloznictwo jest nadal zawodem zdominowanym przez mezczyzn. Wiecie co? Moim zdaniem miala racje.

    Polozne w Wielkiej Byrtanii
    – wykonuja USG
    – prowadza ciaze
    – decyduja o podaniu kroplowek (w przypadku np. utraty krwi przez rodzaca)
    – robia zastrzyki malenstwom po urodzeniu (witamina K wstrzykiwana w nozke)
    – badaja dzieciatka tuz po urodzeniu
    – decyduja o wypisaniu kobiety po porodzie lub o zatrzymaniu jej w szpitalu
    – decyduja o przebiegu porodu (lekarze tego nie robia)

    Nie mowie, ze polozne angielskie sa super, a polozne polskie sa do niczego. Polozne polskie niestety nie maja tak duzego pola do popisu jak polozne angielskie.

    Ogromnie szanuje te polozne, ktore nie poddaja sie glupiej rutynie, ale czytaja nowosci, ucza sie ich. Wieleokrotnie slyszalam o takich poloznych jak Irena Choluj, Katarzyna Grzybowska, Wieslawa Domin, Janette Kalyta, i o wielu innych, ktorych imion i nazwisk nie pamietam, ale te wszystkie osoby wprowadzaja zmiany na lepsze. Chwala Wam za to. Chwala pani Annie Otffinowskiej i paniom z Fundacji Rodzic po Ludzku – dzieki wam ten polozniczy ”beton” staje się bardziej miekki. Robicie super robote, mimo ze macie tylu przeciwnikow w postaci rutyniarzy, ale wy i tak robicie swoje i nie poddajecie sie. Trzymam za was kciuki i zycze Wam powodzenia. Idzcie do przodu, rozwalajcie ten mur i pokazujcie kazdej przyszlej matce, ze narodziny to piekna rzecz. Na koniec jeszcze dodam, ze po porodzie w Polsce myslalam tylko o cesarce w przypadku drugiegoporodu, ale polozne angielskie wybily mi cesarke z glowy i wiecie co? Mialy racje! Mam teraz ”czterdzieche” i gdybym byla mlodsza, to chcialabym jeszcze raz urodzic w takich warunkach, w jakich urodzilam w Anglii.

    A do was kobiety przy nadziei – walcie piesciami w ten mur, skladajcie skargi, piszcie, walczcie o swoje – nie bojcie sie! Walczcie o godny porod, o ludzki porod, a ludzki porod to nie porod w znieczuleniu zewnatrzoponowym, ale to porod swiadomy, wasz wlasny a nie personelu, to porod ktory dyktuje wam wasz instynkt zakodowany w was od pokolen. Nie jestem przeciwniczka znieczulenia zewnatrzoponowego, bo one powinno byc zawsze dostepne, ale jestem zwolenniczka wiary we wlasne mozliwosci i wierzcie, ze spokoj i szacunek dla was ze strony personelu moga zdzialac cuda.

    Kaska

  • Reply
    Przyszły rodzic
    22-08-2013 at 14:29

    Na pewno wiele jeszcze można i trzeba zmienić w tej sprawie. W ogóle pobyty w szpitalach to kwestie dość intymne, a w przypadku porodu jest tak wiele momentów, gdzie można i należy okazać rodzącej kobiecie po prostu odrobinę ciepła i serca. Przykłady dobrych położnych są na pewno bardzo budujące, ale warto również powalczyć z nawykami lekarzy. Dobrze, że powstała taka inicjatywa jak Rodzić po ludzku. Liczy się każda kobieta, która dzięki temu mogła coś zyskać.

  • Reply
    Kasia
    05-09-2013 at 20:17

    Super, ze ktoś się odezwał – jakoś przypadkiem weszłam na tę stronę zobaczyć czy jest jakaś opinia.

    Dokładnie, w tej sprawie trzeba powalczyć z ”betonowymi” nawykami rutyniarzy, nie bać się, po prostu walczyć – mówić, pisać, trąbić. Mnie Anglia nauczyła asertywności – tutaj jak coś się nie podoba, to się po prostu tupie! Polakom jeszcze tego brak, jeszcze się boją, walczą tylko jednostki, ale jestem pewna, ze im bardziej Polska otwiera się na świat, tym więcej myśli przychodzi z tego świata i ludzie zaczynają bardziej dopominać się o swoje. Pragnę jeszcze dodać, iż ani kobiety rodzące, ani ogólnie różni pacjenci powinny / powinni podawać pełne imię i nazwisko lekarza, położnej w przypadku, gdy wyrażają skargę, to nie może być anonimowe. Jeszcze raz odkreślam – nie można się bać.

    Jeszcze jedno – dlaczego brytyjskie położne robią wszystko, żeby nie zastosować epizjotomii u pierworódki, a w Polsce do tej pory jest to rutyna? Odpowiedzią może być to, ze w PL niestety nadal podają tę potworną oksytocynę, kiedy nie trzeba i organizm wtedy naturalnie nie działa i krocze nie jest gotowe – to jest moje rozumowanie. W Anglii nie ma mowy o oksytocynie tylko dlatego, żeby przyspieszyć poród! Poród przyspieszony jest owszem szybszy, ale o wiele bardziej traumatyczny i bolesny. I znowu oksytocyna jest podawana nie przez położne, ale przez te betony – lekarzy – w białych fartuchach – to skandal! Z tym też należy walczyć! I TO STANOWCZO!!!

  • Reply
    Kasia
    05-09-2013 at 20:19

    Niechcący napisałam „ani kobiety rodzące, ani ogólnie różni pacjenci powinny / powinni..” – oczywiście miałam na myśli ”wszystkie kobiety rodzące, itd…. Zmieniałam zdanie w trakcie pisanie i zapomniałam skreślić wyraz ”ani”.

  • Skomentuj Kasia Anuluj

    Zapraszam
    na darmowy kurs!

    Jestem położną i kurs stworzyłam z myślą o Tobie, przyszła mamo, żeby być Twoim przewodnikiem po narodzinach, karmieniu piersią i macierzyństwie.

    Kasia Płaza-Piekarzewska — Położna

    P.S. W każdej chwili możesz wypisać się z kursu.