Poronienie

Strata dzieci – historia czytelniczki

Gdy kobieta dowiaduje się, że jest w ciąży w Boże Narodzenie, czy to nie najwspanialszy prezent? A gdy dowiaduje się, że jest w ciąży z bliźniakami, to to szczęście mnoży się razy dwa! Strach pewnie też… Niestety szczęście trwa krótko… Poznaj historię czytelniczki, która była w ciąży bliźniaczej.

√ Jak poradziła sobie ze stratą?
√ Jak przeżyła żałobę?
√ Co jej pomogło?

Witaj droga Kasiu,
Widziałam Twojego liva, w którym mówiłaś, że na Twoim profilu są poruszane różne tematy radosne i smutne. Mówilaś, że można podesłać Ci swoje historie..
30.10 będzie spotkanie z matka prawnik i będziecie poruszać temat poronienia, starty dziecka. To dla mnie szczegolna data ponieważ w tym dniu mija pół roku od starty moich Maluszków.
Zaszłam w ciążę kilka miesięcy po ślubie. Test ciążowy zrobiłam w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia był pozytywny, czy to nie była wspaniała nowina? Prezent od samego Boga, dar życia! Mąż był zachwycony ja byłam przerażona. To nie była planowana ciąża ale mimo przerażenia czy dam radę cieszyłam się pokochałam to dziecko od zobaczenia 2 kresek albo nawet wcześniej gdy już domyślam się że jestem w ciąży. Wizyta u lekarza i kolejny szok okazało się że w moim brzuchu rozwijają sie dwa nowe życia. Byliśmy w szoku ale cieszyliśmy się, byłam dumna, to dla mnie był cud. Jasne że się bałam czy wszystko będzie w porządku czy sobie poradzę z dwójką maluszków. Z każdym mijajacym tygodniem wierzyłam coraz bardziej że dam rade przecież nie było innego wyjscia. Najważniejsze były dzieci. Stosowałam się do wszytskich zaleceń lekarza. Ciąża była bliźniacza 2o1k. W ostatnim dni 12tc pomyślałam że najgoroszy czas minął bo najwiecej poronień zdarza się do 12tc. Niestety w pierwszym dniu 13tygodnia miałam plamienie, duży steres z tym związany myślałam że ronię. Nieszczęście było wszystko w porządku z dziećmi a ja musiałam leżeć i dostalam tabletki na podrzymanie. Po około miesiącu leżenia mogłam wstać z łóżka miałam dbać o siebie i duzo odpoczywac ale nie musialam już tylko leżeć. Mąż był ogromnym wsparciem dla mnie, ograniał wszystko, caly dom, swoją prace, robił mi nawet jedzenie w nocy gdy byłam głodna. Myślałam ze najgorsze było za nami teraz musi być tylko lepiej. W 21 tyg na wizycie kontronej lekarz stwierdził zespół TTTS. Dostałam skierowanie do szpitala byłam przerażona. W szpitalu czekaliśmy prawie 6h na przyjęcie bo nie było dla nas miejsca. Badało mnie kilku lekarzy. Potrzebny był zabieg. Zabieg polegał na laserowym zamknięciu kilku naczyń w łożysku aby poprawić przepływy. Czekałam na zabieg kilka dni. Dzień zabiegu ogromny stres ale miałam nadzieję. Niestety po kilku godzinach od zabiegu odeszły wody… lekarze próbowali powstrzymać skurcze ale niestety musiałam urodzić. O skurczach powiedzial personelowi mój mąż ja uważałam mimo dużego bólu że to nie skurcze, boli bo miałam inwazyjny zabieg jest za wcześnie na skurcze…nie chciałam rodzić myślałam miałam nadzieję że przejdzie.. Zablokowałam się, pytałam lekarzy czy mają szansę na przeżycie, dopiero gdy położna która mi pomagała urodzić (wspaniała kobieta) powiedziała „może będzie cud nigdy nic nie wiadamo” urodziłam bo miałam nadzieję właśnie na ten cud…To był koszmar niby wiesz że urodzisz martwe dzieci a z drugiej strony masz nadzieję na cud. Moje jedenmaluszki syn miał 32cm i 410g a drugi 29cm i 375g…
Strata dzieci.. traumatyczne przeżycie które zostawiło ślad na mojej psychice, zmieniło mnie, moje życie, nie będzie jak kiedyś beztrosko i szczęśliwe. Dziś wiem że chyba mało doceniałam to co mam ciagle było czegoś mało czegoś brakowało dziś wiem po stracie dzieci czyli kogoś najważniejszego w moim życiu że miałam wszystko…
Jeśli chodzi o szpital i opiekę to w czasie porodu położna była dla mnie dużym wsparciem zaraz obok męża jestem wdzięczna że mógł i chciał być w tym czasie ze mną Krzyczałam że nie dam rady, że sobie z tym nie poradzę, trzymał za rękę, płakał razem ze mną, mówił że przejdziemy przez to razem.
Po wszystkim przewieziono mnie z patologii ciąży na odział ginekologiczny abym nie była na sali z cieżarnymi kobietami. Na nowej sali byłam sama. Jesli chodzi o papierokwe rzeczy dostaliśmy odpowiednią pomoc w szpitalu jedynie czego mi brakowało to że mój mąż nie mógł zostać ze mną na noc.. i nie została mi zaproponowana konsultacja z psychologiem, podejrzewam że odmowiłabym ale uważam ze powinien przyjść do kobiety po stracie psycholog mimo że sama u niego nie byłam. Gdyby jednak przyszedł do mnie moze jakoś zainicjował rozmowę to mimo mojej niechęci może by coś z tego było nie wiem. Jeśli chodzi o ralacje z mężem w pierwszym tygodniu po stracie czułam duże wsparcie od niego czułam że przeżywamy to razem później jednak zaczęliśmy sie oddalać od siebie, on chciał wieczoren ogladac wspolnie film ja zamykałam się w sypialni i płakałam. Gdy płakałam prosił bym przestała, a ja musiałam płakać to że nie płakałam nie znaczyło że nie cierpię ze nie boli. On chciał spotykać się ze znajomymi z rodziną, ja wolałam być w domu, w łóżku najlepiej. Do teraz unikam spotkań ze znajomymi. Brałam tabletki uspokajające takie bez recepty, mąż nawet nie wiedział jak długo je brałam i mam je zawsze przy sobie. Zaczęłam budować wokół siebie mur, zamykać się w sobie. Cierpiałam, ból rozrywał klatkę piersiową ciężko mi to opisać co się ze mną działo, ale nauczyłam się cierpieć w samotności, płakać gdy nikt nie patrzył chowając sie za ciemnymi okularami, zamykając się w łazience bo ludzie nie rozumieli.
Mam wrażenie ze nic mnie w życiu już dobrego niespotka. Uśmiecham sie ale to nie znaczy że jestem
Słowa pocieszenia jakie słyszałam „zapomnisz” było najbardziej co mnie dotknęło nie nie zapomnę nigdy, zawsze będę pamiętać o moich dzieciach i zawsze będę je kochać.
„Co byś robila z 2 chorych dzieci jeśli by się takie urodziły” kochałabym najmocniej na świecie starałabym się zapewnić im najlepszą opiekę medyczną i rehabilitacyjną zrobiłabym wszystko aby im pomoc. Nie wiem, ludzie tak mówią jakby twierdzili że śmierć dziecka jest mniejszą tragedią niż choroba? Tak jakby by to była życiowa porażka?
„Tak musiało być Bóg ma swój plan” jestem wierząca ale po stracie przestałam chodzić do kościoła, nie umiem się przełamać. Raczej to nie jest dobry plan…
„Może wyniknie z tego coś dobrego, może będziesz pomagać innym” oddałabym wszystko aby moje dzieci żyły i były przy nas, nic nie było warte ich śmierci nic.
„Jesteś jeszcze młoda będziesz miała jeszcze dzieci” ale ja nie chcę zastępować jednych dzieci kolejnymi, byłam w ciąży i nie mam dzieci, a skąd ta osoba wie że jeszcze raz mnie to nie spotka ? Jak komuś umrze żona lub mąż mówimy jej spokojnie będziesz mieć następną/następnego? Chyba nie, wiec dlaczego ludziom tak łatwo powiedzieć to o dzieciach? Wiem chcą pomoc pocieszyć ale tak naprawdę sie nie da tego zrobić. Po pogrzebie podeszła do mnie znajoma i powiedziała płacząc „nie wiem co powiedzieć, bardzo mi przykro” i to były najmądrzejsze słowa jakie usłyszałam. Można pomoc będąc przy tej osobie jeśli tego chce i pozwolić jej płakać jeśli tego potrzebuje i przeżyć żałobę. Trzeba przeżyć żałobę i inni muszą to zrozumieć i uszanować. Z tym jest największy problem mam wrażenie, tak jakby po odejściu dziecka którego nikt nie widział, po poronieniu, urodzeniu martwego dziecka nie należalo się prawo do żałoby. Nie udawać że się nic nie stało. To nie prawda że czas leczy rany, czas pozwala nauczyć sie na nowo żyć z tym bólem i cierpieniem.
Zawsze kochałam dzieci na wszystkich weselach i innych spotkaniach gdzie były dzieci każde było u mnie na kolanach z każdym się bawiłam. Dziś ich unikam szczególnie takich maluszków. Widzę w nich moich Synów. Samo wyobrażenie że biorę na ręce syna od cioci gdzie nasze dzieci miały wychowywać się razem doprowadza mnie do placzu, unikam wspólnych spotkań, ale czasem się nie da. Nie patrzę na niego, unikam bliskiego kontaktu.
Co mi pomogło? Choć jeszcze długa droga przede mną i mam wrażenie że gdy zrobię 2 małe kroki do przodu za jakiś czas robię 3 kroki w tył. Na ręce noszę bransoletkę z sercami a w nich wygrawerowane imiona moich synów. Na każdą miesięcznice kupuję coś dla moich dzieci na grobek, na cmentarzu jesteśmy codziennie. Założyłam istagrama i tam opisuję co się nam przydarzyło, swoje odczucia i emocje. Po założeniu profilu i wyrzuceniu z siebie tego co we mnie siedzialo dużo mi pomoglo dopiero wtedy mogłam zrobić kolejne kroki do przodu. Na instagramie mogę pisać co czuję ale też dostałam tam duże wsparcie od innych Aniołkowych Mam. Jestem przerażona ile nas jest. Nikt tak nie zrozumie kobiety po stracie jak inna kobieta co przeżyła to samo.
Jeśli chodzi o relacje z mężem pomogło mi właśnie pisanie na instagramie bo wyrzuciałam z siebie to co we mnie siedziało gdzieś w przestrzeń internetu ale też (zabrzmi to śmiesznie) pomogło #wietrzenienarodowe o którym mówi @mamaginekolog. Zbliżając się ciałami zbliżyliśmy się duszami.
Do niczego nie wolono sie zmuszać gdy ja sie do czegoś zmuszałam czyli np spotkanie z kimś żeby go nie urazić, potem przepłakałam całą noc. Pomagało mi też wrócenie do pracy. Co jeszcze złego nas spotkało? 2 miesiące po pogrzebie ktoś okradł nasze dzieci, z maleńkiego grobku został skradziony stroik z aniołkiem i wieczna lampka. Nie mogłam w to uwierzyć że kotoś jest zdolny do czegoś takiego. Tak jakby ktoś jeszcze przekręcił nóż wbity w serce i posypał solą. Zdarzyło się też coś magicznego, będąc na cmentarzu z chmury było utworzone serce. Pomyślałam że to laurka pd naszych Aniołków. Patrząc raz w kalendarz zorientowałam się że moje dzieci razem obchodzą imieniny! Nie wiedziałam tego nadając im je, coś niesamowitego, magicznego. Co mogę jeszcze powiedzieć wspierajmy się, jeśli w naszej rodzinie zdarzy się taka tragedia, pozwólmy na przeżycie żałoby, bądźmy przy niej ale pozwólmy jej na cierpienie jeśli tego potrzebuje, nie dajmy jej odczuć że robi coś złego, że nie ma prawa na do żałoby. Nie mówmy nie płacz mówmy płacz jeśli tego potrzebujesz. Inaczej ta osoba zamknie się w sobie i będzie cierpieć w ukryciu udawać z jest okey a to może pogłębić depresję.
Dziękuję Ci za to co robisz. Pozdrawiam Cię serdecznie.

Jestem poruszona… Brakuje mi słów… Jeśli doświadczyłaś straty, mam nadzieję, że historia mojej czytelniczki w jakiś sposób Ci pomoże.

Na początku Natalia nawiązała do rozmowy z Matką Prawnik, która już się odbyła. Możesz obejrzeć ten odcinek tutaj:

Wybrane dla Ciebie

Brak komentarzy

Napisz komentarz

Zapraszam
na darmowy kurs!

Jestem położną i kurs stworzyłam z myślą o Tobie, przyszła mamo, żeby być Twoim przewodnikiem po narodzinach, karmieniu piersią i macierzyństwie.

Kasia Płaza-Piekarzewska — Położna

P.S. W każdej chwili możesz wypisać się z kursu.