Macierzyństwo

Złość o której się nie mówi czyli dziecko się złości – co robić?

Złość jest emocją dobrze nam znaną. Choć mam uczucie, że to emocja owiana tabu. Oto lepiej się nie złościć. Na pewno złości nie wypada okazać. Trzasnąć drzwiami! NIGDY w życiu! Tymczasem złość daje nam sygnał, że nasze potrzeby są niezaspokojone. Czy tylko ja szybciej się irytuje i złoszczę, kiedy jestem głodna i nie wyspana? W tym artykule poznasz sposoby innych matek na radzenie sobie ze złością dziecka i swoją.

Tymczasem, gdy na InstaStories powiedziałam, że czasem złości się moje dziecko. To obserwująca mnie kobieta napisała, że jej dziecko ma 7 lat i nigdy nie zrobiło sceny w sklepie. Serio? NIGDY.

Czemu popadamy w takie skrajności.Dzieci rosną, czas mija. Niektóre wspomnienia się zacierają. Nagle okazuje się, że wszystkie noce były przespane 😉 Czy aby to nie psikus naszej pamięci?

Oczywiście być może jednej osobie na milion zdarzyło się dziecko, które jest oazą spokoju. Natomiast myślę, że złość jest obecną emocją. Dotyczy mnie, Ciebie jak i naszych dzieci.

Poprosiłam kilka mam, żeby podzieliły się swoimi patentami na złość i o dziwo, żadna z nich nie napisała mi MOJE DZIECKO SIĘ NIE ZŁOŚCI. Sama nie doświadczam tak negatywnych emocji.

Ufff….

Chciałabym, żebyśmy odczarowali macierzyństwo i emocje z nim związane. Moje macierzyństwo mnie uskrzydla, ale są dni kiedy stawia wysoko poprzeczkę. Pojawia się masa trudnych emocji we mnie i mojej córeczce.

Wracając do tematu poprosiłam kilka mam by napisały jak radzą sobie w sytuacji kiedy ich dziecko się złości i jak radzą sobie ze swoją złością. Uznałam, że nasze emocje jako mam są też tutaj ważnym elementem. 

Fotografia Andrew Neel

Poznaj jak mamy radzą sobie ze złością swoją i dziecka

Najszybciej odpisała mi Matylda Kozakiewicz Segritta.pl! Byłam w szoku, prośba i BACH odpowiedź. Zatem przeczytaj:

“1. Najlepiej u mnie działa praca ze samą sobą PO jakimś incydencie, gdy dziecko broiło, krzyczało, niszczyło coś lub biło. Bo w trakcie takich epizodów (a mam hajnida, więc jest ich sporo) sama nie działam obiektywnie, zagryzam zęby, czasem też mnie ponoszą emocje i krzyknę na niego. Ale potem analizuję to, co się stało: przyczyny, dla których on był zezłoszczony, staram się w niego wczuć, zrozumieć jego frustrację, przypomnieć sobie, że wcześniej tego dnia był strasznie smutny, a ja nie miałam dla niego czasu itp. Potem w kolejnym epizodzie złości przypominam sobie o tym i jestem wobec niego bardziej wyrozumiała – a co za tym idzie, sama lepiej kontroluję moje emocje.

2. Rozmawiam z synkiem. O tym, co czuje i nazywam te emocje, np. gdy rzuca we mnie zabawkami, pytam “jesteś na mnie zły? – tak – dlaczego? – bo nie pozwoliłaś mi wyjść do ogrodu”. Czasem już to nazwanie emocji wystarczy, by się uspokoił. Czasem nie 🙂 Ale coś tam do głowy wpada i kiedyś sam z siebie w którymś momencie kłótni stanął i powiedział “jestem zły na mamę”. Czyli zamiast znów strącić z biurka papiery, zamiast rzucić zabawką, powiedział mi, że jest na mnie zły. Byłam z niego strasznie dumna, bo to zatrzymało nakręcającą się atmosferę złości w domu. I to on tego dokonał.

3. Oddaję go tacie, gdy jestem podminowana. Gdy nie radzę sobie z jego złością albo jestem wyjątkowo rozdrażniona tego dnia – w momentach kryzysowych Sebastian przejmuje syna i po prostu wychodzi z nim na spacer albo zaczyna z nim ustawiać klocki. Ja mam czas na dojście do siebie. W ogóle takie podarowanie komuś przestrzeni i czasu działa czasem cuda. Nawet mój syn tego potrzebuje. Samotności.

4. Jeśli zdarzy mi się nie zapanować nad sobą, przepraszam. Raz tak się guzdrał z wyjściem z domu, że powiedziałam, że jadę do babci bez niego i z premedytacją, strasznie na niego zła, wyszłam z domu, zamknęłam drzwi, “żeby popamiętał”.  Oczywiście miałam zamiar za chwilę po niego wrócić. Ale ta chwila była dla niego koszmarem. Zaczął strasznie płakać, przestraszył się, poczuł się okropnie, bo przecież jest jeszcze małym kajtkiem i nie umie tak się skupić i szybko ubrać. I nie umie też nazwać tego, że nie umie. Więc się guzdrze. A ja powinnam umieć to zaakceptować lub wychodzić odpowiednio wcześniej z domu, żeby się nie spóźniać. A nie wzięłam tego pod uwagę. Więc go potem bardzo przeprosiłam, przyznałam, że zrobiłam źle i że od teraz będę się bardzo mocno starać, żeby się to nie powtórzyło. Bo on nie zasługuje na to, żeby go tak straszyć, oszukiwać i złościć się na niego.”

 

 

Kolejny patent na okiełznanie złości jest od Magdaleny Komsty Wymagające.pl

“Nauczyłam się przez ostatnie lata bacznie zwracać uwagę na pierwsze oznaki pojawiającej się u mnie złości. Dużo łatwiej mi zachować się tak, jakbym chciała, kiedy czuję delikatną irytację, a moje mięśnie dopiero zaczynają się napinać, niż gdy emocje są już mocno nasilone. Bardzo pomaga mi oddychanie z zamkniętymi oczami. Jeśli potrzebuję „na już” rozładować kumulujące się napięcie, śpiewam w myśli piosenki z bardzo brzydkimi słowami Im głupsza melodia, tym lepiej!

Kiedy moja córka przeżywa złość, nazywam jej emocje („Widzę, że się zezłościłaś…”) i proponuję wsparcie. Dzieci nie zawsze chcą się przytulić – ja zresztą też niespecjalnie mam ochotę się przytulać, kiedy jestem zezłoszczona – i to jest ok. Pomaga też cofnięcie się o dwa kroki i popatrzenie, skąd wzięły się te emocje: może jest głodna, może zmęczona, może jest za głośno, może to zbyt mało ruchu jest dla niej teraz stresorem? Robię to nie po to, żeby się obwiniać, że coś przegapiłam, tylko żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość.”

Fotografia TATIANA DIAKOVA

 

Z koleii Dominika z PomogeCiMamo.pl przedstawiła taki przepis:

“Dla mnie najważniejszym działaniem w trudnej sytuacji konfliktowej z dzieckiem jest pozytywna przerwa. Jest to tzw. zabranie naszego mózgu z miejsca, w którym następuje wzajemna eskalacja złości. Mówię o wzajemnej eskalacji, ponieważ za sprawą neuronów lustrzanych, które mamy w swojej głowie, jedna strona chłonie od drugiej ten „emocjonalny dramat”. Wzajemnie się nakręcamy: dziecko się nie słucha – my się irytujemy → dziecko widząc naszą irytację i chęć postawienia na swoim – walczy jeszcze bardziej → widząc coraz większy opór ze strony dziecka, czujemy frustrację, że nie wygrywamy, że za chwilę będziemy pokonani i na scenę wchodzi krzyk – dziecko zaczyna krzyczeć na nas → i tak dalej, i tak dalej… koło złości się toczy.

Dlatego niezwykle istotne jest odcięcie się, przerwanie tego łańcucha trudnych emocji. Czasami wystarczy wyjść do łazienki na minutę, lub nawet odwrócić się plecami do dziecka na 30 sekund, zamknąć oczy i przypomnieć sobie o oddechu! Wdech i wydech… zapominamy o tym, a warto wiedzieć, że kiedy oddychamy wolno i głęboko, fizycznie nie jest możliwe aby wpaść w złość, szał. W silnych emocjach oddech nam przyspiesza i się skraca, musimy pomóc mu wrócić do równowagi.

To, co jest w tym wszystkim kluczowe to fakt, że nasze dziecko nigdy nie uspokoi się pierwsze. Nie ma na to zasobów, jest za małe. To rodzic musi wykonać ten krok jako pierwszy. A później będzie już tylko lepiej. Dlaczego? Bo za sprawą neuronów lustrzanych dziecko będzie chłonęło od nas ten spokój i opanowanie. 😊”

Jak radzę sobie ze złością swoją i dziecka?

Na zakończenie podzielę się swoim sposobem: „jak ja radzę sobie ze złością swoją i dziecka”. Myślę, że część patentów z porad Matyldy, Magdy i Dominiki jest mi bliskich. Mi osobiście pomaga złapanie emocji. Nazwanie jej. Zweryfikowanie skąd i dlaczego się pojawiła. Żeby taka strategia u mnie zadziała sama muszę być spokojna. Jeśli jestem zła, zmęczona, to wtedy trudniej jest mi odnaleźć się w tej sytuacji. TUTAJ dla mnie zbawienne jest przypomnieć sobie o oddychaniu. Staram się przekierować uwagę właśnie na wdech i wydech. Wtedy w mojej głowie powtarzam jak mantrę słowo „oddychaj”. Jak to nie pomaga, to mówię do siebie: „policz do dziesięciu”. Jak to nie pomaga, a jest w pobliżu mój mąż, to proszę go by pobył z naszą córką. Jeśli widzę zezłoszczenie się u mojej córki to staram się kucnąć, tak byśmy mogły złapać kontakt wzrokowy. Próbuję nazwać jej emocje i zlokalizować przyczynę zezłoszenia np. chce założyć inne buty a ja proponowałam inne. Bywa, że samo znalezienie przyczyny jej złości jest już kojące. Rozładowuje napięcie. Czasem jest bardziej zezłoszona i potrzebuje chwili pobycia samej ze sobą. Mam wrażenie, że im więcej w tej sytuacji mam spokoju w sobie. Tym szybciej przemija złość u mojej córki. 

A Ty jak radzisz sobie ze złością swoją i dziecka?

 

Wybrane dla Ciebie

2 komentarze

  • Reply
    Ewelina Mierzwińska
    13-12-2018 at 02:21

    W tym całym amerykańskim szaleństwie nie wysłałam Ci w końcu, Kasiu, mojej odpowiedzi. Smutna prawda jest też taka, że właśnie ze wzmożonymi emocjami i złością teraz się u Emilki borykam i to zdecydowanie nie jest łatwa sprawa. „Radzić sobie” to chyba nawet zbyt dużo powiedziane. W tych gorszych momentach po prostu spokojnie do córki mówię, tłumaczę że rozumiem jej emocje i zdenerwowanie. Jednak zdarzają się też chwile gdy muszę zamknąć oczy, wziąć kilka głębokich wdechów czy wręcz wyjść do innego pokoju, bo moja cierpliwośc tez zaczyna się kończyć. To trudna sprawa bardzo i jeszcze myśle, że kilka tygodni przede mną takiego trenowania cierpliwości.

  • Reply
    WeroniKami
    13-12-2018 at 09:53

    Piękny i wartościowy tekst. Ja mam jeszcze takie przemyślenie.
    Dzieci są naszym NAJBRUTALNIEJSZYM lustrem. I najpierw trzeba spojrzeć na siebie, na to jak my reagujemy na stresowe sytuacje. Nie tylko te związane bezpośrednio z dzieckiem. One obserwują nas przez cały czas i nasze zachowanie jest dla nich wzorcem.
    Bo co z tego, że będziemy ostoją spokoju w stosunku do dziecka, jeśli wybuchamy złością w każdej innej stresującej sytuacji.
    Warto popatrzeć na dziecko, a potem zastanowić się, czy przypadkiem nie jest to odbicie naszego zachowania.

  • Skomentuj Ewelina Mierzwińska Anuluj

    Zapraszam
    na darmowy kurs!

    Jestem położną i kurs stworzyłam z myślą o Tobie, przyszła mamo, żeby być Twoim przewodnikiem po narodzinach, karmieniu piersią i macierzyństwie.

    Kasia Płaza-Piekarzewska — Położna

    P.S. W każdej chwili możesz wypisać się z kursu.