Znacie to?
Na półce stoi książką, o której wszyscy mówią pozytywnie. Chcesz ją przeczytać, ale nie możesz się zabrać?
Miałam tak z “Zawołajcie położną”.
Zacznę od końca. Gdy tylko skończyłam książkę, chciałam wykrzyczeć na głos “Jennifer DZIĘKUJĘ!”. Na ostatnich stronach zdradziła, co ją zainspirowało do jej napisania. Uwierzyłybyście, że był to felieton znaleziony w gazecie? Gdyby, ktoś nie wyraził swojego oburzenia tym, że w literaturze nie ma postaci położnych, Jennifer nie miałaby natchnienia, żeby ją napisać.
Książka zaczyna się dość przewrotnie:
“Po co ja się w ogóle w to pakowałam?! Chyba oszalałam! Mogłam wybrać tyle innych bardziej interesujących i lepiej płatnych zawodów – modelka, stewardesa w liniach lotniczych albo na statku. Tylko idiotka postanowiłaby zostać pielęgniarką! A na dodatek jeszcze położną…”
Jennifer w swojej książce opisuje młodzieńcze lata, podczas których zdobywała praktykę. Podzieliła się swoimi uczuciami i przemyśleniami związanymi z opieką nad pacjentkami, zbieraniem wywiadów, stawianiem rozpoznania, a czasem proszenia o pomoc bardziej doświadczonych położnych. Dodatkowo poznajemy bliżej osoby, z którymi współpracowała i kobiety, którym towarzyszyła.
Co magicznego znajdziemy w historii położnej:
- Jennifer swoją praktykę zawodową zdobywała w wyjątkowowym miejscu, bo u zakonnic. Jak to bywa, w przyklasztornym Domu św. Nonnata musi dostosować się do panujących tam zasad. Każda siostra jest inna i to od nich uczy się podejścia do pacjenta. Wyjątkowa np. Monika Janic to siostra z temperamentem. Mówi co myśli i ma być tak jak postanowiła, nie inaczej. A to powoduje spięcia bądź zabawne sytuacje. Przecież każdy powiedziałby siostrze: “to tak nie wypada” 😉 Albo siostra Ewangelia z prostymi radami dla swoich pacjentów: “Pierdnij sobie, gdy ochota, czy to wtorek, czy sobota”, “ Czy w kościele, czy w kaplicy, daj odetchnąć odbytnicy”.
- Każdy rozdział, to inna historia. Jennifer zaczynała pracę w biednej okolicy Londynu – East Endzie, gdzie na co dzień spotykała się z niedostatkiem i wielodzietnymi rodzinami, które nieraz liczyły ponad 20-parę dzieci. I choć nam się wydaje to nieprawdopodobne, to z opowieści wynika, że radziły sobie dość dobrze. Niemniej warunki sanitarne w tej dzielnicy slamsów wołały o pomstę… W czynszówkach mieszkało kilkadziesiąt rodzin, a na całą kamienicę był np. jeden wychodek.
- Opisane historie z praktyki Jennifer są pełne narodzin dzieci, a spektrum sytuacji życiowych jest bardzo szerokie. Bywają też dramatyczne chwile, skrywane tajemnice i niezwykłe niespodzianki.
- Nie raz opowiada historie kiedy to pędziła do pacjentki pomimo dużego zmęczenia, po nieprzespanych kilku nocach, wbrew pogodzie i logicznemu myśleniu. Stad początek jest dość przewrotny, kiedy to pyta jakby nagłos dlaczego nie wybrała innego zawodu, “łatwiejszego”, lepiej płatnego, gdzie dobrze się wygląda… Po czym po kilku stronach poznajemy, jakie czuje do tego zawodu powołanie i za żadne skarby świata nie zmieniłaby go… Cóż, każdy z nas ma chwile zwątpienia…
Chciałabym Ci przybliżyć kilka rozdziałów, które chwyciły mnie za serce. Nie zdradzę szczegółów, te bowiem poznasz czytając książkę:
- Pani Jankins, z pozoru drażliwej i wszystkowiedzącej starszej Pani, której losy poznajemy pod koniec książki…
- Relacji w małżeństwie mieszanym Hiszpanki i Anglika oraz historia narodzin ich 24 dziecka
- Niezwykłej historii porodu 25 dziecka i sile kobieco-macierzyńskiego instynktu…. Korci mnie, żeby zacytować kilka fragmentów z tej historii, ale myślę, że zepsuje to radość z czytania, dlatego się powstrzymuję.
Podzielę się jeszcze cytatami:
“(…) Kołysała go do snu, tuliła, całowała, budowała tę niezniszczalną więź, jaką jest miłość matki, niezbywalne prawo każdego dziecka. Być może przeczuwała co się stanie i próbowała upchnąć całe lata miłości w tych kilku krótkich godzinach.(…)”
“Okoliczności krzyżują i rozdzielają ludzkie drogi. Trudno przez całe życie utrzymać z każdym kontakt. Czy mnie i Mary łączyła prawdziwa przyjaźnić? Raczej nie. Z jej strony była to raczej przyjaźń płynąca z zaufania, z mojej zaś – współczucie i… wstyd się przyznać… ciekawość. Zaintrygował mnie ów tajemny świat prostytucji. Nie jest to fundament dla prawdziwej wspólnoty umysłów i szczerego oddania, dlatego pozwoliłam tej znajomości umrzeć”
Dodam, ze akcja dzieje się w latach pięćdziesiątych XX wieku… Dlatego może zaskoczyć to, że wśród historii porodowych zdarzają się porody rodzinne… PANOWIE byli obecni w trakcie narodzin… Niektórzy z nich wychodzili w finale… Zwykle to byli ojcowie już kolejnego dziecka… Natomiast można z opisanych historii porodowych wysnuć wniosek, że jeśli kobieta i mężczyzna chcieli być podczas porodu, to byli razem…
Przyznam szczerze, ze nie mogę doczekać się kolejnych książek Jennifer wydanych w języku polskim… Mam nadzieje ze Wydawnictwo Literackie już pracuje nad nowa pozycja (a ja dziękuję za otrzymanie “Zawołajcie Położną”)….
Czas oczekiwania na kolejne książki umili serial “Z pamiętnika położnej” (Call the Midwife) który powstał na podstawie książki Jennifer Worth właśnie.
1 Komentarz
Ola
14-10-2014 at 14:06Wiesz, że powstał serial na podstawie książki? Chwyci Cię za serce! 🙂 Marzę o zostaniu położną, niestety w chwili obecnej nie jest to dla mnie łatwe. Ale doulą będę 🙂