Książek Recenzje

Historia wewnętrzna czyli poznaj swoje wnętrze!

Przed urlopem z kilku źródeł dostałam informację, że warto zainteresować się książką “Historie wewnętrzne. Jelita najbardziej fascynujący organ naszego ciała” Giulia Enders. Czytelnicy byli nią zachwyceni, więc ten tytuł “chodził” mi po głowie. Momentem kulminacyjnym była wizyta na sali u pacjentki, w której też zobaczyłam książkę “Historie wewnętrzne” i zapytałam: “jak lektura?”. Od razu usłyszałam: “jest rewelacyjna, polecam”.

Zbiegi okoliczności doprowadziły, że książka przyszła do mnie z wydawnictwa Feeria. Lekturę zabrałam na urlop. Tam zaczęłam pochłaniać książkę karta, po kartce i zagłębiać się w historię naszych jelit!

Wstęp książki zdradza dlaczego Gulia napisała pasjonującą książkę o naszych wnętrznościach:

“Moja mama urodziła mnie przez cesarskie cięcie i nie mogła karmić piersią. W efekcie zostałam modelowym dzieckiem XXI wieku z problemami jelitowymi. Gdybym wówczas wiedziała na ten temat więcej, mogłabym obstawiać zakłady odnośnie do tego, jakie choroby dopadną mnie z czasem. Pierwsza pojawiła się nietolerancja laktozy. Nigdy się nie zastanawiałam, dlaczego od ukończenia piątego roku życia nie mogłam pić mleka i dlaczego w pewnym momencie utyłam, a potem znowu schudłam. Później przez długi czas wszystko było w porządku, aż powstała “rana”. (…)”

Co było dalej? Doczytasz z książki.

Dlaczego tak piszę, bo jestem przekonana, że po nią sięgniecie 😉

Z resztą jest to książka, o której się chce opowiadać znajomym: “Przeczytałam coś fajnego!”

Wiesz, że jak burczy Ci brzuch, to nie dlatego, że jesteś głodna, ale dlatego, że Twoje jelita się czyszczą.

Gulia zadaje bez wstydne pytania: “Czy dobrze siedzę na sedesie?”

Okazuje się, że najlepszą pozycją do wypróżniania są kucki. Dlatego na ilustracji pojawia się ludzik na sedesie z podnóżkiem.

Tak, tak Gulia mówi o wszystkim! Co się dzieje z pokarmem gdy go połkniemy oraz jak formuje się kał i z czego się składa.

Bardzo ważne jest, że nie zapomina poruszyć ważnej kwestii naszych narodzin. Dlatego pada w książce przeczytacie o porodzie i karmieniu piersią.

Jesteś ciekawa, co na ten temat ma do powiedzenia autorka?

“W naszym nosie bytuje około 900 rozmaitych rodzajów bakterii, w kanale rodnym taka różnorodność jest nie od pomyślenia. Jego mieszkańcy podlegają ścisłej selekcji. To te bakterie będę tworzyć przecież płaszcz ochronny otulający skórę dziecka. Połowa z nich należy wyłącznie do jednego rodzaju: Lactobacilus. Szczególnie chętnie wywarzają one kwas mlekowy. W efekcie jedynie te bakterie, które przejdą kwasową kontrolę bezpieczeństwa, przetrwają w środowisku pochwy.

Jeśli wszystko idzie dobrze, tuż przed narodzinami musimy podjąć tylko jedną decyzję: w którą stronę skierować głowę. Do wyboru mamy mamy dwie atrakcyjne możliwości – w stronę pośladków lub do przodu. W każdym przypadku będziemy mieć styczność ze skórą matki, do chwili, gdy odbierze nas obca najczęściej osoba w plastikowych rękawiczkach i zawinie w jakiś materiał.

Mamy tu już wszystkich “ojców założycieli” naszej pierwszej flory bakteryjnej. Składa się na nią przede wszystkim flora bakteryjna z pochwy i jelit matki, do tego bakterie bytujące na skórze plus ewentualnie to, co ma do zaoferowania konkretny szpital. To doskonała mieszanka na początek. Wojownicze bakterie produkujące kwasy strzegą nas przed intruzami, inne natychmiast przystępują do trenowania naszego układu odpornościowego. Znajdą się też pożyteczne bakterie, które pomogą nam rozłożyć pierwsze niestrawione resztki pokarmowe z matczynego mleka.”

Wśród wielu rozmaitych rodzajów bakterii można wyróżnić lepsze i gorsze. Karmienie piersią pozwala przechylić szale na stronę tych dobrych. W ten sposób zmniejsza się na przykład ryzyko późniejszej nietoleracji glutenu. Pierwsze bakterie jelitowe niemowlęcia przygotowują grunt dla “dorosłych” mikrobów, usuwając z jelita tlen i elektrony. Gdy powietrze w jelitach zostanie pozbawione tlenu, mogą się tam osiedlać bardziej typowe bakterie jelitowe.

(…) Pod względem zawartości niezbędnych dla niemowlęcia składników odżywczych matczyne mleko jest bezkonkurencyjne. Ma wszystko, wie wszystko, umie wszystko. I jakby tego było mało, kobiecemu mleku trzeba przyznać dodatkowe punkty za podnoszenie odporności dziecka. Znajdują się w nim bowiem przeciwciała matki, które w razie potrzeby mogą podjąć walkę z niebezpiecznymi bakteriami (np. po obściskiwaniu się z domowymi zwierzakami”.

“(…) U dzieci urodzonych przez cesarskie cięcie wykształcenie się bakterii, które normalnie bytują w jelitach, może zająć całe miesiące. Trzy czwarte noworodków gromadzących typowe szpitalne bakterie, to dzieci z “cesarki”. U niemowlaków tych wyższe jest też ryzyko rozwinięcia się alergii bądź astmy. Wyniki amerykańskich badań dowodzą, że ryzyko to można obniżyć, podając maluchom określone bakterie z rodzaju Lactobacillus. W przypadku dzieci, które urodziły się drogami natury, nie ma takiej potrzeby – one bowiem już podczas porodu zostały skąpane w magicznym eliksirze pełnym probiotyków.”

Książka jest rewelacyjna na każdej stronie znajdzie się ciekawostka warta zapamiętania.

Podziel się swoimi wrażeniami z lektury bądź poleć książkę, która ostatnio Ciebie poruszyła 🙂

Wybrane dla Ciebie

2 komentarze

  • Reply
    czepialska
    09-07-2015 at 16:27

    Natchnąć to znaczy poddać jakąś myśl, jakiś pomysł, pobudzić do działania, a nie natknąć się na książkę…

  • Skomentuj czepialska Anuluj

    Zapraszam
    na darmowy kurs!

    Jestem położną i kurs stworzyłam z myślą o Tobie, przyszła mamo, żeby być Twoim przewodnikiem po narodzinach, karmieniu piersią i macierzyństwie.

    Kasia Płaza-Piekarzewska — Położna

    P.S. W każdej chwili możesz wypisać się z kursu.